Strony

poniedziałek, 19 lutego 2018

Beztroskie podejście do zwierząt zbiera swoje żniwo...

Dzisiejszą sobotę możemy opisać dokładnie tak samo jak dwa tygodnie wcześniej, za sprawą tego, że był ten sam skład pracowników – w ilości dwóch, z czego tylko jeden pracujący zaś drugi udający, że zajmuje się papierami wewnątrz budynku.
W związku z tym:
- psy nie były wyprowadzane na wybieg,
- wolontariusze czekali na wydanie psów na spacery,
- boksy nie były sprzątane,
- ludzie przy biurze niecierpliwie oczekiwali na obsłużenie.
**************
Ze spraw dotyczących zwierząt.
Suczka o której pisałyśmy 2 tygodnie wcześniej, która była poważnie chora i słaba przez co zabrano ją z ogólnego widoku i schowano do budynku – nie wróciła już do boksu. Z doświadczenia wiemy, że najprawdopodobniej nie przeżyła… L 
Trafiła do schroniska pod koniec stycznie. Była młoda, ładna i silna. Miała duże szanse na adopcje i szczęśliwe życie.

Niestety, to jest konsekwencja beztroskiego podejścia do zwierząt i „zaangażowania” weterynarza, który wszystkie dolegliwości – ucho, skórę, rany, osłabienie, urazy po wypadku – leczy jednym i tym samym antybiotykiem! Może i na większość chorób to podziała, ale każdą dolegliwość powinno się leczyć indywidualnie, zwłaszcza jeśli „uniwersalny” antybiotyk nie pomaga. W innym wypadku nie trzeba byłoby mieć studiów i uprawnień, by podawać jeden lek na wszystko.

Jednak w naszym schronisku KAŻDY zatrudniony traktuje swoje obowiązki po najmniejszej linii oporu – byle do wypłaty. A Prezydent Miasta jeszcze nagradza taką postawę, przeznaczając 460 tys. zł na remont budynku.

Pamiętamy też inną suczkę, która również umierała na oczach pracowników schroniska. Poczciwa suczka dostała w schronisku udaru – w sierpniu była w boksie hotelowym, a obsługa i weterynarz zupełnie to zbagatelizowali! Suczka sama walczyła z oczopląsem i przewracaniem się przez wiele dni, jakoś doszła do siebie ale za chwilę mocno osłabła. Dopiero wtedy pod pozorem opieki (!) została przeniesiona do budynku i… już nigdy nie zobaczyła świata L Ta psina także przyszła do schroniska zdrowa i w dobrej kondycji.

Obsługa schroniska a z nią wszyscy urzędnicy odpowiadający za schronisko i je nadzorujący mają  śmierć tych suczek na swoim koncie. Wiemy, że los się kiedyś o to upomni - nie zawsze jest się „pięknym i młodym” i ma się władzę i pieniądze. Przyjdą gorsze czasy, a z nimi rozliczenie przeszłości. KARMA WRACA! Pamiętajcie o tym oprawcy!

**************  

Nowe, niestety w większości stare i spracowane psy zamieszkały w schroniskowych boksach. Oby żaden z nich nie zachorował... 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz