Strony

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Formalnie - bez zarzutów, tylko serca brak...

Musimy przyznać, że aktualny stan techniczny, jakość karmy i warunki bytowe, które ostatnio obserwujemy w schronisku napawają nas radością, nadzieją, a poniekąd także dumą. W końcu po tylu latach pisania podań, wniosków, skarg, apeli, jeżdżenia na rozmowy do wszystkich decydentów w tym temacie - od prezydenta miasta poczynając na Powiatowym Lekarzu Weterynarii kończąc - udało się znacząco zmienić oblicze tego miejsca i poprawić los bytujących w nim zwierząt.
Jeszcze nie tak dawno nasze schronisko nie spełniało jakichkolwiek warunków formalnych, prawnych i sanitarnych, żeby w ogóle funkcjonować - brak wybiegu, przegniłe, zapleśniałe boksy, przepełnienie, brak odpowiedniej karmy, zero higieny, brak ocieplenia...



Tak było jeszcze kilka lat temu, a cała ekipa zarządzająca schroniskiem (prezydent Krzakowski, prezes Wasinkiewicz, kierownik Boksa) upierali się, że to jedno z najlepiej wyglądających i funkcjonujących schronisk w Polsce.... Mimo to, ten urzędniczy "beton" udało się przekonać, że coś w tej "idylli" da się jeszcze poprawić - poczynając od budowy wybiegu...

Dziś - choć kilka spraw nadal wymaga pilnej uwagi (przeciekające dachy, śliskie kafle - więcej w zakładce dla Radnych), to trzeba przyznać, że warunki bytowe zmieniły się radykalnie:
Mokra i sucha karma podarowana przez Państwa przynajmniej od czasu do czasu trafiła do psich misek, co kiedyś było nie do pomyślenia, a jako wkładka do jałowej zazwyczaj zupy na ryżu pojawiają się kawałki prawdziwego mięsa.

Budy zostały wyścielone słomą, która (nawet teraz, kiedy się ociepliło) jest w miarę regularnie wymieniana - zdjęcie wykonane w tym tygodniu (!)

  W niektórych boksach z posadzek i ścian zeskrobano szkodliwą pleśń, glony i inne "porosty":

Taki stan techniczny i sanitarny boksów sprawia, że żadna kontrola nie będzie miała się do czego przyczepić przy okazji kontroli schroniska, ale przecież nie o to nam chodzi, żeby się czegoś "czepiać" - najważniejsze, że poprawia to w zdecydowany sposób komfort życia psów, które tu przebywają. 

Niestety, nie ma czegoś takiego jak kontrola "predyspozycji mentalnych" i poziomu empatii osób zatrudnionych do opieki nad zwierzętami w schronisku... Jak cudownie byłoby zobaczyć choć raz pracowników zajmujących się psami - bawiących się z nimi na wybiegu, szczotkujących je, kąpiących, socjalizujących czy choćby głaszczących - tego niestety nie można od nich wymagać, bo wszystkie te czynności nie należą do ich obowiązków służbowych...

Co w takim razie możecie zrobić Państwo by ulżyć psom porzuconym, zamkniętym w boksach, pozbawionych towarzystwa i wszelkich bodźców? Sposobów jest naprawdę wiele - w tym takich, które nie wymagają nawet wychodzenia z domu czy dużych nakładów czasu:

- możecie propagować ideę adopcji ze schroniska wśród znajomych i rodziny zamiast kupowania rasowych psów z hodowli lub szczeniaków na targowisku. Wyjaśniajcie, pokazujecie, uzmysławiajcie ile jest psów bezdomnych, skazanych na dożywocie w schronisku - a każdy z nich to niepowtarzalna indywidualność, z jedynym w swoim rodzaju charakterem - czy to nie lepsze niż kolejny klon rasowego, zmodyfikowanego pieska? 
Zamieszczajcie na swoim fb i innych portalach społecznościowych link do Rozsądnych Adopcji

- uświadamiajcie ludzi ze swojego otoczenia odnośnie sterylizacji - poświęciliśmy temu zagadnieniu marcowe posty. Należy mieć świadomość, że to jedyny skuteczny sposób zapobiegania bezdomności, czy porzucaniu zwierząt i skazywania ich na lata spędzone w samotności za kratami...

Sterylizacja jest najbardziej potrzebna psom dużym (duże psy, mają najmniejszą szansę na adopcję) i rasowym (chęć zysku) zwłaszcza tym, których rasa uważana jest za agresywną np. amstaffy (często wychowywane na postrach i porzucane). W tym temacie stał się ostatnio cud w schronisku - wysterylizowano tu młodą suczkę, która dzięki temu uniknie bezmyślnego rozmnażania przez ludzi żądnych zysku.

- odwiedzać schronisko w wolnej chwili, obserwować w jakich warunkach żyją psy, zabierać tu znajomych. Proszę pomyśleć, że dla psów każda taka wizyta jest przełamaniem szarej monotonii pustego krajobrazu, gdzie nic się nie dzieje... a może przy okazji zakochacie się w którymś z naszych rezydentów, albo chociaż zaprzyjaźnicie?

- organizować zbiórki pluszaków, gumowych zabawek, środków przeciw pasożytom skórnym (to najpotrzebniejsze rzeczy), karmy, koców.... ale z głową, tzn. należy się upewnić, że rzeczy te trafią rzeczywiście do psów, a nie do magazynów, gdzie zgniją i zostaną hurtowo wyrzucone do podstawionego kontenera.

- a jeśli dysponujecie wolnymi przedpołudniami i czujecie się na siłach, żeby zabrać jednego z tych uwięzionych za kratami psiaków na spacer, możecie doświadczyć prawdziwej przygody, momentów bezcennego wzruszenia i bezgranicznej wdzięczności, jakie daje wyprowadzanie zamkniętych przez cały dzień psów na spacer. W tym celu jednak musicie miecie ukończone 18 lat i spełnić formalności narzucone przez LPGK - m.in. posiadać stosowne zaświadczenie lekarskie. To bardzo przykre, że spółka rzuca takie kłody pod nogi niedoszłym wolontariuszom, ale te biedaki cały czas czekają na promyk nadziei... 

Nie zawiedźmy ich! 

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

"Jedna jaskółka wiosny nie czyni"... 18 kwiecień 2015



W trakcie dzisiejszej wizyty w schronisku można było zaobserwować nietypowe w tym miejscu zjawisko. Większość boksów zwróconych na północ, do których nie dochodzi słońce i w których jest największa wilgoć przez cały rok, została wyszorowana z zielonego nalotu i ogólnie wysprzątana. Sprawę potraktowano na tyle poważnie, że psy które od lat tkwią w tych samych boksach zostały przeniesione do innych, tak by można było wyczyścić także i ich boksy. Takie „generalne porządki”  w boksie zdarzały się do tej pory tylko w boksach w których jakiś biedak „zszedł”  i zawsze były to boksy niezamieszkane w danej chwili przez psy. Dlatego fakt czyszczenia boksów zamieszkałych przez psy i dodatkowa „praca” z ich przenoszeniem,  jest zupełną nowością w tym miejscu na którą nie sposób nie zwrócić uwagi. 
 

Dobrze byłoby też tak porządnie wyczyścić budy wewnątrz, jednak tego już nikt nie widzi, więc raczej marne szanse...

Pierwszy raz został także zabezpieczony boks, w którym pies doskakiwał do sufitu i wieszał się łapami wpychając głowę do sąsiedniego boksu. Do tej pory niektóre psy potrafiły doskakiwać do siebie z obu stron i często poważnie się ranić. Mimo tego, nikt nie zwracał na to uwagi, aż do dziś.

Została też zabezpieczona buda, pod którą często wsuwały się miski a przede wszystkim chował się zdziczały pies, którego nie można było wyprowadzić na spacer czy w żaden inny sposób socjalizować z ludźmi, by w przyszłości mógł opuścić to miejsce.

Doceniamy taką inicjatywę, która powinna być zwyczajnym obowiązkiem pracowniczym jednak do tej pory nie miała miejsca. Jesteśmy tak pozytywnie zaskoczone, że się aż zastanawiamy czy czasem nie została do tego wynajęta jakaś zewnętrzna firma, bo pracownicy do tej pory nie byli tak „przemęczani” pracą. Kto teraz siedzi w kanciapie?
Pozwalamy sobie na żarty, jednak cieszymy się że w końcu zostało wykonane coś, na czym skorzystają  stricte zwierzęta, co poprawi ich jakość życia w schronisku przynajmniej na jakiś czas.
*****
Niestety za jednym plusem płyną zawsze jakieś minusy. Niepokojące jest to, że psy w większości nie mają już założonych obróż przeciwpchelnych, co sprawia, że plaga kleszczy zaczyna zbierać swoje żniwo, zwłaszcza w okresie wiosennym...

Niektóre psy przebywające w boksach tzw. hotelowych – przy budynku, mają zablokowane włazy i nie mogą wyjść na zewnątrz. Nie wiadomo czemu są one w ten sposób chowane przez odwiedzającymi i spędzają cały dzień na malutkiej powierzchni wewnątrz, tam gdzie znajduje się legowisko i gdzie muszą się również załatwiać…  Mamy nadzieję że w godzinach zamknięcia schroniska dla odwiedzających pracownicy pamiętają o tym, by ich uwolnić i otwierają włazy… 
Zarówno dziś jak i tydzień temu kilka boksów było zablokowanych, a zza włazów dochodziło jedynie przerażające wycie, szczekanie i drapanie.

Najpoważniejszym problemem jest nieizolowanie suk z cieczką. Suczka z cieczką roznosi zapach na całe schronisko. Jak jest on silny możemy zaobserwować na wolności, kiedy psy zbiegają się z odległych miejsc, często uciekając swoim właścicielom. Jak bardzo cierpią psy w schronisku, w którym z taką siłą działa na nich ten zapach a one są zamknięte w boksie i nie mogą w żaden sposób ulżyć naturze? Stają się wtedy agresywne i niespokojne, a te zamknięte w parach mogą się także gryźć. Jednak to nie jest ich wina… tak działa natura, a człowiek powinien przeciwdziałać jej negatywnym konsekwencjom.

 Najgorzej mają psy zajmujące boksy bezpośrednio sąsiadujące z tą suczką.
 *****

Nadal zabawki nie są przekazywane psom do boksów a one ich tak bardzo potrzebują, by choć na chwilę oderwać się od bezmyślnego patrzenia przez kraty…
*****
K0lejne porzucone psy, które w ostatnich tygodniach trafiły do schroniska.
 
Adoptujcie rozsądnie!


niedziela, 12 kwietnia 2015

Dużo adopcji - oby rozsądnych!

Największą radością zeszłego tygodnia była adopcja starej Dragonki - suczki, która była już weteranką schroniska. Trafiała tu dwa aż dwa razy (!) i w sumie przesiedziała za więziennymi kratami kilka lat. Marzła tu przez kilka zim, a w cieplejszej porze cierpiała z powodu inwazji pcheł i kleszczy. Wielokrotnie pisałyśmy o tym, jak te pasożyty oraz choroby skóry dawały się we znaki tej biednej suczce, nad którą pracownicy nie chcieli się zlitować nawet na tyle, żeby ją chociaż wykąpać. 

Mamy nadzieję, że ta (trzecia już) adopcja będzie dla tej kochanej suczki szczęśliwa i ostatnia!

To wydarzenie dodało nam nadziei na adopcję dla starych psów, które spędziły w schronisku wiele lat, a nie tylko psów młodych i rasowych, które dopiero co tu trafiły. Dlatego też chciałybyśmy poprosić o adopcję Złotusia - psa bardzo podobnego do Dragonki pod wieloma względami.

Tak jak ona, Złotuś jest schroniskowym weteranem - spędził tu już ponad dwa lata! Tak jak ona, nie należy do ulubieńców pracowników - nie jest kąpany, nie jest też częstym gościem na wybiegu... Przez to zaniedbanie również cierpi na bolesną chorobę skóry:

A wystarczyłaby odrobina higieny - niestety pies sam jej sobie nie zapewni - w miarę czysty boks i buda, kąpiel dwa razy w roku i regularnie zmieniana obroża przeciwpchelna. Takiej troski Złotuś nie zazna już w schronisku. Dlatego też tak nam się marzy dzień, kiedy ten wymęczony życiem i pozbawiony wszelkiej nadziei stary pies znajdzie swoją bezpieczną przystań na ostatnie lata tak, jak Dragonka. Złotuś nie jest psem wymagającym - potrzebuje po prostu ciepłego kąta i człowieka, który da mu poczucie bezpieczeństwa. Ze względu na jego przeżycia w schronisku - ciągła walka o dostęp do miski, budy i uwagę odwiedzających - nie polecamy Złotusia do domu, w którym jest już inny pies, ponieważ może zachowywać się w stosunku do niego agresywnie. Chyba że jesteście Państwo gotowi zainwestować w socjalizację Złotusia trochę cierpliwości i czasu - wtedy na pewno będzie w stanie funkcjonować w towarzystwie innych zwierząt. Złotuś świetnie sprawdzi się jako towarzysz osoby starszej lub samotnej, ponieważ jest mało wymagającym psem jeśli chodzi o długie spacery. Trzymamy za niego kciuki i mamy nadzieję, że doczeka tego szczęśliwego dnia, kiedy ktoś przyjdzie do schroniska właśnie po niego.
***
Niestety piękna, wiosenna pogoda nie zachęca pracowników schroniska do opuszczenia swojej bezpiecznej budki, gdzie mogą chować się przed odwiedzającymi schronisko i do zajęcia się np. posprzątaniem boksów czy wyprowadzeniem psów na wybieg. Przy coraz większych temperaturach zaniedbane boksy, jak każdej wiosny i lata, zaczynają odstręczać odwiedzających schronisko zalegającymi w nich całe dnie odchodami:

Czy kierownik tej placówki (pan Boksa) i zarządca (prezes Wasinkiewicz), która zatrudnia do obsługi coraz mniejszej liczby psów aż czterech pracowników mogą być zadowoleni z "efektów" pracy swoich podwładnych?
***
Schronisko pięknie opustoszało w ostatnich kilku tygodniach - pusta jest już 1/3 boksów, ale na kwarantannie (jest to 14 dni, podczas których właściciele mają czas by odebrać swoje psy, zanim te będą mogły trafić do adopcji) cały czas pojawiają się nowe. W tym ten przerażony piesek, który jak na razie zupełnie nie potrafi odnaleźć się w schroniskowej klatce. Boi się każdego zbliżającego człowieka, ponieważ wie, że zamknięty nie ma żadnych szans na ewentualną obronę, gdyby ktoś chciał zrobić mu krzywdę:

Mamy nadzieję, że w ciągu kilku najbliższych dni będzie potrafił się przystosować i zrozumie, że tutaj już nic złego (oprócz zaniedbania) go nie spotka. Wtedy na pewno otworzy się na ludzi i miejmy nadzieję, że szybko znajdzie nowy dom.

Wśród nowych lokatorów schroniska spotkamy jeszcze te sympatyczne mordki:

Będziemy śledzić na bieżąco ich losy i zdawać Państwu relację z pobytu w schronisku!

niedziela, 5 kwietnia 2015

Zwierzęta świąt nie mają... 4.04.2015


Pogoda w tym roku była łaskawa dla bezdomnych zwierząt w schronisku. Jednak oprócz tego, że ominęły je mrozy i zamarzanie z zimna, przez cały ten okres bytowały na nich kleszcze. Od niedługiego czasu schronisko zaopatruje się w obroże przeciw pasożytnicze – kiedy to grupa radnych naszego miasta zakupiła je z własnej inicjatywy i podarowała schronisku. Niby psy mają jakąś ochronę,  jednak niekonsekwencja obsługi schroniska sprawia, że mimo tych działań – i wydawanych pieniędzy, problem nadal istnieje. 
Przez kilka kolejnych tygodni do schroniska trafiały nowe psy. Niestety,  te zakleszczone nadal nie otrzymują  „pierwszej” pomocy i przenoszą pasożyty do boksów i legowisk do których trafiają inne zwierzęta. Można wysnuć wniosek, że przez zaniedbania pracowników pasożyty w schronisku – na zwierzętach,  mają się dobrze i  szybko nie zginą. 
Ten miły wilczur o długowłosej sierści miał na ciele rany w kształcie  guzów do których poprzylepiane były kolonie kleszczy! Po usunięciu większości, w kilku miejscach aż leciała mu krew.
 
 
 

Jerry, przebywający w schronisku już od jakiegoś czasu, długo był leczony na chorobę skóry. Doszedł do zdrowia. Taki pies jest bardziej wrażliwy na pasożyty i kiedy je ma, na jego ciele nawet od jednego kleszcza powstają duże guzy a rumień i obrzęk ma wielkość kilku centymetrów. Tak obecnie wygląda Jerry, nie wiadomo dlaczego pozbawiony obroży przeciw kleszczom. Dzięki niefrasobliwości pracowników całe leczenie tego psa trzeba będzie powtórzyć, ponieważ za chwilę będzie cały opuchnięty i rozpalony.
Jak widać obroże zakładane są losowo, bez żadnego przemyślenia. Obecnie bardzo wiele psów przebywających w schronisku dłuższy czas, nie ma na sobie obroży chroniącej przed pasożytami.
*******
Innym przykładem bezmyślności, braku empatii i złośliwości jest fakt zamknięcia przez lata dwóch psów które do siebie nie pasują, przez co nie mogą zaprezentować się  właściwie do swojego charakteru potencjalnym adoptującym i w konsekwencji znaleźć domu. Mimo tego, że opisywałyśmy ten problem wiele razy, obsługa schroniska nadal utrzymuje ten stan, który nie służy zwierzętom. Jeden z piesków jest wysterylizowany więc możliwość rozdzielenia ich jest dużo łatwiejsza. Niestety, pracownicy często pokazują „kto tu rządzi” i nie ważne że cierpią niewinne zwierzęta, te dwa psy zamknie są  nadal razem i skazane przez obsługę na dożywocie.
Jednak żeby było złośliwiej psy obok ich boksu – od niedawna przebywające w schronisku i reagujące na siebie właściwie , zostały nie wiadomo z jakiego powodu – rozdzielone. „Władza to siła” panowie – nadal trzeba leczyć  kompleksy?
Psy  spędzają całe dni zamknięte w boksie i sporadycznie korzystają - przez lenistwo pracowników - z wybiegu, czy ze spacerów utrudnionych podpisaniem absurdalnego porozumienia popartego zaświadczeniem  (sic!) lekarskim. Nie mają żadnej rozrywki, a te które przebywają w boksach narożnych dodatkowo mają zawężoną przestrzeń patrzenia na świat. Czy taki brak wrażeń nie jest dodatkowym cierpieniem dla zwierząt, któremu zatrudnieni na miejscu ludzie powinni przeciwdziałać? Rozumiejąc tą potrzebę przynosimy do schroniska zabawki, które mają przynajmniej na chwilę pozwolić psom zapomnieć o ich niedoli. Niestety, spotyka się to z niezrozumieniem potrzeb zwierząt przez obsługę. Zarządzający schroniskiem LPGK dobrał ludzi do pracy ze zwierzętami bez najmniejszych wymogów, dlatego nie dość że nie znają się oni na zwierzętach, to w dodatku nie mają ambicji  tego nadrobić. W związku z tym, zabawki zamiast trafiać do boksów – gdzie są najbardziej potrzebne i w tym celu przynoszone – wysypywane są hurtowo na wybieg, na którym pies ma wiele innych wrażeń, lub wrzucane do kojców dla szczeniąt, które szybko znikają ze schroniska i aż tak bardzo ich nie potrzebują. A te, zamknięte często latami, otępione rzeczywistością i często bez nadziei na poprawę losu, dalej siedzą i tępo patrzą w dal pozbawione jakichkolwiek wrażeń… 
Kiedy przychodzimy do schroniska wrzucamy do boksów zabawki, tym psom które na nie reagują i mamy świadomość że choć na chwilę pies poczuje się beztroski i szczęśliwy. Niestety, spotyka się to z niechęcią pracowników którzy muszą później po tych zabawkach posprzątać, a to przecież dodatkowe obciążenie jak dla nich i niepotrzebny powód do opuszczenia kanciapy.
Zobaczcie czy nie mamy racji.
 

 *****
Trzy tygodnie temu do schroniska trafił strasznie zabiedzony pies. Wychudzony – sterczące żebra i kości, obolały – ucieka od dotyku, z guzem na łapie. Na początku jego boks znaczony był krwią, potem mleczną wydzieliną. 
Szczerze, to w każdym kolejnym tygodniu bałyśmy się że już go nie zobaczymy. Freddy nadal jednak żyje, choć kosztuje go to dużo siły. Mamy nadzieję, że jest pod stałą opieką weterynarza i że ten nie da mu niepotrzebnie cierpieć. Mimo tego, zgłaszamy się do Państwa z prośbą o pilne znalezienie mu domu. Popytajcie wśród znajomych, może jest ktoś, kto jeszcze nie wie, że chciałby mieć psa?:) Freddy potrzebuje ciepła, fachowej opieki weterynaryjnej i właściwego jedzenia. Pies mimo swojego stanu stara się być pogodny, choć trafiają się dni kiedy jest bardzo słaby, osowiały i unika kontaktu. Jego charakter nie jest wymagający, dlatego może trafić prawie do każdego domu w którym będzie miłość. Kiedy miną jego dolegliwości i dojdzie do siebie, Freddy stanie się radosnym psem i odwdzięczy się wiernością swojemu opiekunowi. Poszukajcie Państwo dla niego rozsądnego właściciela, może w święta ktoś będzie chciał zrobić dobry uczynek?...
 
 
******
Od jakiegoś czasu w schronisku przebywa młody i silny bernardyn. Trafił tu w złym stanie – zabiedzony i wychudzony. Po krótkim czasie nabrał masy i mocniej stanął na łapach. Niestety, od kilku tygodni z niepokojem obserwujemy, że jego miski są puste a pies jest wiecznie głodny i chudnie. 
Mimo mnóstwa karmy wypełniającej magazyny w schronisku nawet ta sucha nie trafia w wystarczającej ilości do psa który tego potrzebuje.
 
 
Baster jest największym psem w schronisku. Rozumiemy, że pracownikom nie chce się chodzić specjalnie do niego, by dodatkowo dosypać karmy, jednak to chyba przesada, żeby zarówno mały jak i wielki pies dostawał tyle samo jedzenia czyli jedną miskę karmy na dzień, zwłaszcza że magazyny są pełne żywności przynoszonej przez ludzi!
Dodatkowo, z powodu swojego trochę nieobliczalnego charakteru i dużej siły pies najprawdopodobniej zupełnie nie korzysta z wybiegu oraz nie jest wyprowadzany na spacery! 
Nie wszystkie psy wpisują się w standard. Są też i takie, nad którymi trzeba specjalnie popracować. Nie może być tak, że przez swoją posturę pies pozbawiony jest praw jakie przysługują innym! HALO!

Baster jest zaniedbywany w schronisku pod każdym względem. Jego martwej sierści jest więcej niż jego samego i też nikt z tym  nic nie robi. Wydaje się że ten pies jest przez obsługę i wolontariat z jakiś niezrozumiałych powodów odrzucony i dyskryminowany, co tylko potęguje jego cierpienie i ból bezdomności. 
Ponieważ w schronisku nie ma on dobrego traktowania i ciężko jest cokolwiek zrobić, by to zmienić dlatego prosimy Państwa o pomoc także w jego przypadku i poszukanie dla niego odpowiedniego domu i odpowiedzialnego właściciela, który będzie umiał o niego właściwie zadbać. Inaczej jedyną ulgą i uwolnieniem się od tego co przeżywa, będzie dla niego  jedynie eutanazja....
Opis Bastera na blogu ROZSĄDNE ADOPCJE.
 ******
Dziś, mimo świątecznej atmosfery, pozbawiony jedzenia  był jeszcze jeden pies. Jego miska wsunęła się pod budę i został on bez jedzenia na resztę dnia. Dobrze że przynajmniej woda została. Panom za to odpowiedzialnym  życzymy,  by święta także spędzili  jedynie o wodzie.
 ******
Jednak największą szczęściarą dzisiejszego dnia jest Dragonka! Suczka była już dłuższy czas w schronisku, po ponownym porzuceniu. Długo zmagała się tu z przewlekłą chorobą skóry, przez którą bardzo cierpiała i nieustannie się drapała. Dziś – w przedświąteczną sobotę, kilka minut przed zamknięciem schroniska została adoptowana i święta spędzi już w prawdziwym domu! Trzymajmy kciuki, by już tu nigdy nie trafiła.