Psy przebywające w zupełnie niezadaszonych boksach są permanentnie mokre i trzęsą się z zimna:
Pozostałe boksy teoretycznie są zadaszone, ale w praktyce to żadna ochrona dla przybywających w nich psów, ponieważ po pierwsze i tak są one codziennie zlewane zimną wodą ze szlaucha (przy okazji dostaje się też psom), a po drugie dachy te są tak dziurawe, że woda z opadów atmosferycznych swobodnie wlewa się do środka.
Sytuację przebywających w nich psów pogarsza jeszcze fatalny stan techniczny posadzek i ścian, co w dużej mierze jest zasługą pracujących w schronisku ludzi, którzy nie utrzymują ich w czystości, ani nie wykonują drobnych napraw.
W efekcie całe schronisko przedstawia żałosny widok potęgowany obrazem trzęsących się na zimnie, przemoczonych do suchej nitki psów. A tymczasem pięć zatrudnionych przez LPGK osób wygrzewa się całymi dniami w ogrzewanej kanciapie...
Sił na przetrwanie zimy psy nie mogą również czerpać z pożywnej karmy, której tak wiele darujecie Państwo na rzecz schroniska. Oprócz darczyńców prywatnych schronisko wspierają też zakłady mięsne, z których przekazywane są kości i odpadki. Teoretycznie mają one stanowić podstawę ciepłego posiłku, jaki codziennie dostają psy. W praktyce jest to biała, kleista breja, ze śladowymi ilościami mięsa, której większość psów nawet nie dotyka... Trudno zgadnąć, co się dzieje z puszkami tak często przywożonymi do schroniska...
Oczywiście boksy nie są jeszcze w żaden sposób przygotowane na niskie temperatury, których odczucie znacznie zwiększa przenikająca wilgoć i wiatr. Boksy i budy nie zostały wyłożone słomą, ani zalegającymi w magazynach kocami i kołdrami.
Fatalna pogoda zniechęciła pracowników do opuszczania ciepłego pomieszczenia tak skutecznie, że nie mogli nawet wyprowadzić psów na wybieg, który cały dzień stał nieużywany.
Zapewne obsługa doszła do wniosku, że jest zbyt mokro by psy mogły zażyć spaceru, a przecież i tak nigdzie nie zmokłyby tak bardzo jak swoich boksach! Poza tym odrobina ruchu mogłaby choć trochę je rozgrzać i dodać otuchy w te ponure dni. Niestety w schronisku nikt o tym nie myśli....
W ostatnich dniach hycel z powiatu polkowickiego przywiózł do schroniska psa rasy bernardyn w fatalnym stanie. Pies leży w swoim boksie (nota bene pechowej 13, która jest zamurowana ze wszystkich stron) i nie jest w stanie nawet wstać (apatia? zagłodzenie? choroba?). Mamy nadzieję, że został już objęty pomocą weterynaryjną, w przeciwnym razie w przyszłym tygodniu możemy już go nie zobaczyć i to niestety nie dlatego, że zostanie odebrany przez właściciela...
Dla wszystkich psów przebywających w tak skrajnie nieprzychylnych warunkach apelujemy do Państwa o adopcję, a przynajmniej o odwiedzenie schroniska i podtrzymanie ich na duchu! Każda wizyta to dla nich promyk nadziei! Obsłudze schroniska życzymy zaś przebłysku ludzkich uczuć!
Cześć!
OdpowiedzUsuńCo to za border collie na pierwszych dwóch zdjęciach? Szukam o nim informacji i nie mogę nigdzie nic znaleźć - kwarantanna, adoptowany?
Ten piesek z niewiadomych przyczyn nie jest przeznaczony do adopcji. W celu uzyskania odpowiedzi dlaczego należy kontaktować się telefonicznie lub osobiści z kierownikiem Leszkiem Boksą. Mamy nadzieję, że sytuacja szybko się wyjaśni, żeby biedak nie zmarniał w schronisku (a źle znosi pobyt w nim).
OdpowiedzUsuń