Strony

poniedziałek, 12 maja 2014

Kolejny weekend - 10 maja



Dzisiaj w schronisku było bardzo dużo nowych psów. Wygląd większości z nich świadczy o tym, że były zaniedbywane od dłuższego czasu i porzucone wtedy, kiedy to zaniedbanie stało się problemem dla dotychczasowych „właścicieli”. Oczywiście są to najczęściej psy stare, które  w ciężkich warunkach wysłużyły swoje ludziom a teraz pewnie zostały „wymienione” na młodsze, ładniejsze i zadbane.

Pies, który został porzucony i najprawdopodobniej przywiązany gdzieś zwykłym sznurkiem. Ten powrozek, nie został mu zdjęty po przyjęciu do schroniska i nadal zwisa z obroży.


Wystraszony i nieśmiały duży pies -  mocno zakleszczony. Kleszcze wyczuwane są na całym ciele. Dodatkowo ma on  stare rany po kleszczach, które powstały w wyniku rozdrapywania, co spowodowało wpuszczenie zawartości pasożyta pod skórę. W konsekwencji, pies ma pełno guzów w których nadal tkwią zasuszone kleszcze.
Mimo tego, że był w takim stanie, nie miał na sobie obroży przeciwpchelnej…


Podobnie dwie zakleszczone suczki, także z guzami i rozdrapanymi ranami po starych kleszczach. Także bez obróż przeciwpchelnych…

Dodatkowo są bezmyślnie sparowane w jednym boksie – nie tolerują się , o czym świadczą świeże pogryzienia i rany.


 **********
Od jakiegoś czasu w schronisku przebywa  piękna i sympatyczna suczka Klara.  Została przyjęta wychudzona ale mimo kilkutygodniowego pobytu w schronisku jej stan wcale nie uległ poprawie a być może jeszcze się pogorszył. Suczka ma mocno zapadnięty brzuch i wydęte żebra, a kości widoczne są pod cienką skórą. 





Czy nikogo z obsługi nie zastanawia fakt dlaczego suczka nie może przytyć? Czy zgłaszają takie sytuacje weterynarzowi? Czy sam schroniskowy weterynarz nie zwrócił na to uwagi? Może to jakaś choroba, którą trzeba leczyć? Może zarobaczenie? A może trzeba ją przez jakiś czas po prostu lepiej odżywiać?
Na podstawie przepisów prawa, zwierzęta przebywające w schronisku  powinny być pod opieką pracowników oraz weterynarza. Czy w naszym schronisku jest to jedynie martwy zapis w regulaminie? Wszystkie psy powinny być na bieżąco obserwowane i na bieżąco, w razie potrzeby leczone. Niestety, zbyt często zdarza się, że w legnickim schronisku opieka nad zwierzętami  istnieje jedynie w teorii…

 *******
Pisałyśmy wiele razy o ostrych włazach w boksach hotelowych, którymi psy ranią sobie nosy podczas wychodzenia na zewnątrz. Dzisiaj nowy biedak długo walczył z włazem – ścierając sobie skórę o wystające drzazgi, aż w końcu zaklinował się na moment, wystraszył i zrezygnował z wyjścia. 


Pies w nowych warunkach nie umie wyjść na zewnątrz. Nie może załatwić  swoich potrzeb i zmuszony jest do załatwiania się na swoim posłaniu. Nie ma także możliwości pokazać się ludziom, którzy być może go szukają. 

A co w tym czasie robią pracownicy? Dziś praktycznie przez cały dzień siedzieli pod wiatą i w budynku – nie było ich prawie w ogóle widać na terenie schroniska. Po co więc przychodzą do pracy na cały dzień  skoro przez 4 godziny nie interesują się zwierzętami i nic nie robią? W czasie tych kilku godzin dwa psy skorzystały z wybiegu, a mogło się ich wybiegać co najmniej cztery. Ale po co, niech siedzą 24 godziny w zamkniętym boksie, w końcu to zwierzęta, więc się nie upomną, a pracowników to zupełnie nie wzrusza. Ci ludzie nie potrafią sobie wyobrazić , jak czuje się żywa istota zamknięta przez tyle czasu w jednym miejscu. 
Wiele razy udowadniałyśmy, że zatrudnieni w schronisku pracownicy nie przejawią w stosunku do zwierząt uczuć wyższych – dotyczy to także weterynarza i kierownika. Widocznie praca w tym miejscu, to dla nich jedynie łatwe pieniądze.

**********
Na koniec milusińskie świeżaki :

Przesympatyczna suczka, która bardzo prosiła o pieszczoty, głaskanie i wypuszczenie na wolność.








Tyle można dać tym uwiezionym zwierzętom – dla nas to tylko głaskanie, dla nich przeżycie które pozwoli przeżyć dzień.

Wesoły psiak, którego rozpiera energia tak, aż wskakiwał na gzyms w boksie. Przydałoby się mu wybiegać, ale nie było komu zaprowadzić go dzisiaj na wybieg, bo pracownicy odpoczywali…




I młodziak głośno domagający się uwagi, który cały czas przywoływał do swojej klatki.


Niestety, został zamknięty ze starszym i spokojnym psem, którego taka energia denerwowała, dlatego wolał  siedzieć wewnątrz niż być deptany przez młodziaka, a spotkania kończyły się groźnym ustawianiem „małego” do pionu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz