Dzisiaj mocny wiatr szalał także w schronisku. Psy chowały
się do bud, bo miejscami podmuchy były tak gwałtowne i silne, jakby miał przejść
huragan. Z tego powodu najgorzej miały psy w boksach hotelowych. Miękka płachta
położona na dachu fruwała tak bardzo, że przerażone bały się wychodzić i niektóre cały dzień nie wystawiały nawet nosa na
zewnątrz . Te które się odważyły, ze strachem i paniką reagowały na głośne uderzanie falującej płachty.
Oprócz nieprzystosowanych śliskich kafli ściennych, którymi
te boksy są wyłożone, tymczasowe zadaszenie to drugi największy problem w
schronisku dotyczący boksów hotelowych. Cały czas przekonujemy, że wyłożenie
posadzek materiałem do tego przeznaczonym – chropowatym nie powodującym
ślizgania się oraz odpornym na warunki zewnętrzne, przez co by nie pękały i zapadały się - oraz stałe i trwałe zadaszenie tych boksów, to jedyne co
należy zrobić, by w pełni dostosować te pomieszczania do przebywania w nich
zwierząt. Czy to dużo? Czy to przerasta naszą gminę? Mamy wszystkie możliwości,
by to uczynić, niestety nie mamy najważniejszego – odpowiednio myślącej osoby
na stanowisku które za to odpowiada… ani prezydent naszego miasta – Tadeusz
Krzakowski, ani prezes LPGK zarządzający schroniskiem – Józef Wasinkiewicz, ani
kierownik nim kierujący – Leszek Boksa, ani powiatowy weterynarz – Jacek
Cichosz, nadzorujący schronisko i odpowiedzialny za jego działanie zgodnie z
prawem, także z art. § 4. 1. 2. pkt. 1a Rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z
dnia 23 czerwca 2004 r. w sprawie szczegółowych wymagań weterynaryjnych
dla prowadzenia schronisk dla zwierząt, który
mówi o tym że, ściany, PODŁOGI i drzwi w
pomieszczeniach lub boksach wykonuje się z MATERIAŁÓW NIEPOWODUJĄCYCH URAZÓW
LUB KONTUZJI U ZWIERZĄT –
nie widzą potrzeby zmiany tego stanu, który łamie obowiązujące prawo. Coraz
częściej odnosi się wrażenie, że ludzie „na stanowiskach” pozbywają się ludzkich
odruchów na rzecz władzy i stają się bezdusznymi maszynami liczącymi pieniądze.
Do tej pory nie trafiłyśmy w tym kręgu na osobę z odrobiną empatii, która
pochyliłaby się nad potrzebami zwierząt, które same nie potrafią się upomnieć o
swoje…
*****
Kolejny raz do schroniska trafił pies który się zużył…
Kiedyś był rasowy, widać że chodził do fryzjera i pewnie był dumą swoich
właścicieli, którzy jak widać traktowali go jedynie jako „kwiatek do kożucha”.
Piesek zachorował – ma wyłysiałą skórę na całym grzbiecie – i już przestał być modną
ozdobą, więc trafił do schroniska.
Dzieje się tak zbyt
często, jednak dopóki prawo nie zacznie być wykonywane, ludzie nadal będą czuć
się bezkarni i krzywdzić żywe istoty.
Piesek jest ogólnie zaniedbany – ma skołtunioną sierść w
której gnieżdżą się wszelkie możliwe brudy z którymi miał do czynienia. Jednak
najgorsze jest to, co ma pod pyskiem – to jeden wielki kołtun z rzepami, który
jest tak mocno wbity, że wydaje się jakby wyrastał ze skóry! Jest on kłujący i
ciężki. Podczas przyjmowanie go do schroniska, powinien zostać w pierwszej
kolejności uwolniony od tej niedogodności. Niestety, w tym miejscu oględziny nowoprzybyłych
psów odbywają się z odległości – „na oko”, a bez dotknięcia psa trudno, wyczuć
takie dolegliwości z którymi zwierzak niepotrzebnie nadal musi się męczyć.
Panie Filipowski, kolejny tydzień i kolejne widoczne
zaniedbanie. Czy nadal uważa pan że powinien wykonywać swoją funkcję na rzecz
zwierząt w schronisku? A może lepiej dla wszystkich byłoby zmienić zawód.
Proszę się nad tym głęboko zastanowić i nie blokować miejsca innym.
*****
Za każdym razem przekonujemy się, jak ciężko niektóre zwierzęta przeżywają porzucenie i zamknięcie w schronisku.
Młody piesek, który od
małego płacze nad swoim losem, co pokazują ślady na pyszczku…
Niektóre psy płaczą inne zamykają się w sobie i przestaje im
na czymkolwiek zależeć…
…. a reszta z nadzieją wypatruje swojego człowieka
To są fakty, którym niektórzy ludzie zaprzeczają twierdząc,
że pies to pies i nie może mieć depresji czy też płakać. Jednak psy to istoty
żywe, tak jak my są ssakami i nasze naturalne potrzeby są takie same. Należą do
nich także potrzeby psychiczne – poczucie bezpieczeństwa, przynależności,
towarzystwa, zabawy, kontaktu z ludźmi i innymi zwierzętami. Nie mając tego –
cierpią, bo tak jak ludzie odczuwają ból – zarówno fizyczny jak i psychiczny. Nie
można twierdzić inaczej i zamiatać problemów zwierząt „pod dywan”. One czują,
bo tak chciała natura, która z kolei nam dała umiejętność i obowiązek opiekowania
się słabszymi. To wszystko powinni wiedzieć ludzie – wydawałoby się, że
wykształceni, którzy zajmują stanowiska odpowiedzialne za sprawy zwierząt.
Niestety, jak pokazuje praktyka, tego nie wiedzą… jak więc określić tych,
którzy "rządzą" w naszym mieście?...
*****
W związku z łagodną zimo-jesienią tego roku psy w schronisku
nie cierpiały zimna i to chyba jedyny rok, kiedy żaden nie zamarzł. Jednak w
zamian za to, mamy kleszcze, które nie zostały przegonione przez mrozy. To
oczywiście dużo mniejsza niedogodność niż mrozy, jednak należy się nią już
teraz zająć i zadbać o odpchlenie i odkleszczanie psów. Najlepiej w tym miejscu
sprawdzają się obroże przeciwpchelne, jednak przy ich stosowaniu należy
pamiętać, że działają przez określony czas. Dwa lata temu obroże takie zakupiła
grupa radnych, jednak psy nadal je noszą…
Z dotychczasowych doświadczeń wiemy, że schronisko nie jest
zainteresowane zakupem takich obróż i nigdy tego nie robiło, mimo tego, że
koszt takiej obroży w hurtowni to zaledwie 5 zł! Dlatego zwracamy się do
Państwa, by w darach na rzecz schroniska, zamiast np. suchej karmy której zawsze
pod dostatkiem, przynosić obroże przeciwpchelne. To jedyna możliwość uwolnienia
zwierząt od pasożytów i zapobiegnie pladze
wylęgania się ich w miesiącach letnich, kiedy najtrudniej jest nad tym
zapanować w takim miejscu jak schronisko.
Niewielki szczeniak miał w jednym miejscu aż trzy kleszcze.
W innych boksach psy miały pojedyncze kleszcze – jeden nawet na
powiece między rzęsami…
Zadbajmy o to sami, bo pracownicy schroniska nigdy nie byli i raczej nie będą na to wyczuleni.
****
W ostatnim sprawozdaniu wspominałyśmy o losie psów z boksów
zwróconych na północ, do których NIGDY nie dochodzi słońce i w których panuje
permanentna wilgoć.
Od 29 MIESIĘCY siedzi w takim boksie stary pies „Dziadzio”,
który nadal nie ma szansy na wygrzanie starych kości i kulejącej łapy.
W zeszłym tygodniu do takiego boksu został przeniesiony duży
i kudłaty kaukaz – „Mustafa”. Tak jak pisałyśmy, pies jest teraz dzień i noc
mokry. Jego gęste futro wchłania wilgoć i wodę ze zmywania boksu, a bez słońca
nie ma szansy, by wyschnąć choć na chwilę.
Można się domyślić, czym skończy się
dla niego bycie mokrym przez cały czas – reumatyzm to on już ma, teraz całkiem
przestanie stawać na nogi. Pozostanie nam tylko wrócić do tej informacji, kiedy pies będzie już niedomagał…
Tylko czy warto narażać go na te cierpienia i doprowadzać do
jego kalectwa a w konsekwencji śmierci? Skoro takie rzeczy jako ludzie możemy
przewidzieć, czemu im nie przeciwdziałać?...
********
Na koniec chwila zapomnienia tego, że jest się porzuconym i
zamkniętym w klatce:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz