W tym tygodniu można było zaobserwować jeszcze
więcej pogryzień i krwawych ran:
- najgorzej było w boksie nr 9 – dominujący
pies, który w zeszłym tygodniu w boksie nr 2 gryzł dwa pozostałe psy (w wyniku czego jeden z nich kulał mocno na
przednią łapę) został w tym tygodniu
przeniesiony do boksu nr 9, w którym od dawna wiadomo, że przebywa pies, który
również nie toleruje innych (wiele już
poranił, gdy bezmyślnie zamykano je razem) Efekt : ostra jatka, w wyniku której jeden z
nich ma głęboką dziurę nad okiem - oczywiście w żaden sposób nie opatrzoną przez
schroniskowego weterynarza.
-
boks nr 1 – tak jak w poprzednim tygodniu, pies nietolerujący innych, nadal
siedzi z drugim psem, który w tę sobotę miał już nowe rany:
-
w częściowo zasłoniętym boksie nr 25 wrócił z nierozsądnej adopcji pies, który
przebywał wcześniej w schronisku od października 2012 . Boksy mają przy suficie niezabudowaną przestrzeń. Pies z 25 rozładowując w jedyny możliwy dla niego sposób swoją
energię, wskakuje na ścianę i wisi na niej z głową wystającą w kolejnym boksie. Jego sąsiad doskakuje do
niego i go gryzie, w efekcie czego pies ma już świeże rany:
-
w boksie hotelowym bezmyślnie dobrano młodziutką suczkę labradorkę, ze starszą
suką. Nie trzeba wielkich umiejętności, żeby wiedzieć o tym, że psy z taką
różnicą wieku mają zupełnie różną energię – starsza jest wyciszona i potrzebuje
więcej spokoju, zaś szczeniak jest ruchliwy, chce się bawić i zaczepia swoją
towarzyszkę. W związku z tym, starsza suczka odgania od siebie młodą i także
dochodzi do spięć, w których cierpi naiwne szczenię…
Oczywiście ludzie obsługujący schronisko (także "wolontariusze" LPGK) są obojętni na te wszystkie krzywdy, do których sami doprowadzają, i zamiast naprawić swoje błędy (każdy się przecież może mylić) i poprzenosić tych kilka psów, by mogły spokojnie żyć w "schronisku-więzieniu”, przechodzą tylko obojętnie…A może to dla nich forma rozrywki?...
* Najsmutniejszym wydarzeniem było to, że boks nr 13 – wbudowany miedzy inne boksy tak, że widać z niego tylko ścianę, nieużywany (dzięki naszym staraniom) przez ponad rok - został przywrócony do użytku i zamknięto w nim kolejnego nieszczęśnika, który nie widzi świata… Dodatkowo pies jest młody i duży – co oznacza ogrom skumulowanej energii – i takie pozbawienie go jakichkolwiek bodźców zewnętrznych, sprawia, że wyje rozpaczliwie prawie bez przerwy i jest tak pobudzony że próbuje przegryźć kraty, czym jedynie ściera sobie zdrowe zęby.
*
Kleszcze. Psy w
tym okresie oblepione są kleszczami (nieraz tak wielkimi, jak ziarna kukurydzy)
jednak „opieka” nad nimi w schronisku nie obejmuje chyba ich usuwania. Pani,
która przyszła dziś do schroniska, poprosiła pracownika o to, by usunął suczce
z boksu 33 widocznego kleszcza, który wywołał duży i krwawy obrzęk nad jej okiem..
Pracownik przyjął zgłoszenie i.. nic nie zrobił. Po zapytaniu pod koniec dnia,
czy kleszcz zostanie usunięty, pokręcił przecząco głową. Tak zachowują się
pracownicy schroniska. A przecież nie
wymaga to żadnego wysiłku, tylko dobrej woli i krzty współczucia… Beton.
Oto zdjęcie kolejnego psa (pies z boksu nr 9, wcześniej pokazany jako pogryziony), także ma wczepionego ogromnego kleszcza i nikt z tym nic nie robi.
Oto zdjęcie kolejnego psa (pies z boksu nr 9, wcześniej pokazany jako pogryziony), także ma wczepionego ogromnego kleszcza i nikt z tym nic nie robi.
*
Jedynym miłym akcentem
tego dnia, było wyprowadzenie na wybieg dużego i bardzo potrzebującego ruchu
psa z boksu 24, który to boks (usytuowany w najmniej "uczęszczanym" rogu w schroniska) był od dawna pomijany przy wyprowadzaniu (pewnie dlatego że znajduje w się najdalej
wybiegu, a to przecież taki wysiłek by do niego dojść a później jeszcze
odprowadzić psa…) Chociaż w tym wypadku nie wiadomo czy nie było to zasługa
pani, która była zainteresowana tym psem i odbyło się to w ramach „prezentacji”
Jednak
już „wolontariuszka” LPGK – tak, jak w zeszłym tygodniu – wyprowadziła na
spacer jednego i w dodatku tego samego psa co w zeszłą sobotę, zaś psów w
schronisku jest obecnie 68. Co z resztą nieuprzywilejowanych? – szkoda nawet
komentować...
*
Budy – zwłaszcza
w boksach pozbawionych przez całą dobę słońca – były tak, jak w poprzednim
tygodniu pootwierane, mimo deszczowej pogody i nadal chłodnych nocy (w zamiarze pracowników miały pewnie schnąć,
jednak przez dziurawy dach kapie do nich
woda i jeszcze bardziej moczy je w
środku, jednak kto w schronisku skojarzy
te dwie wykluczające się rzeczy?)
*
W boksie
hotelowym nr 4 – pies ze strasznym rozwolnieniem. Jaki jest na to sposób w
schronisku – zmywanie szlauchem tak, by jak najmniej
odwiedzających to zobaczyło. A dolegliwość? – „poczekajmy kilka dni, na pewno sama się wyleczy”…
W innym boksie rozwolnienie
ze śladami krwi. Też pewnie samo przejdzie... Nie będziemy prezentować tego widoku.
*
Oczywiście zlewanie
wodą z góry boksów hotelowych wyłożonych śliskimi kafelkami – nadal jest dumnie praktykowane – na szkodę zwierząt, które po
takim zabiegu nie mogą się w nich normalnie poruszać i tylko nadwyrężają sobie
stawy na tak śliskiej i dodatkowo mokrej powierzchni.
*
Dowód na to, że kierownik
powtarza oficjalnie słowa, które nie mają pokrycia w rzeczywistości, o tym, że
w jego schronisku psy są szczęśliwe, i niczego im nie potrzeba :
Tak wygląda depresja psów, które
są tak zamknięte w sobie, że nie docierają do nich żadne bodźce zewnętrzne, a to
chyba nie świadczy, że są szczęśliwe.
*
Tajemnica zablokowania w zeszłym tygodniu boksu 5H wyjaśniła
się w tym tygodniu – przebywa w nim pies, który wcześniej był już w schronisku
i uznano go za zdrowego, ponieważ siedział w jednym boksie z innym psem, mimo
widocznych śladów świeżego urazu ( może
potracenia przez samochód?) - zakrwawione w środku oczy i w nienaturalny sposób wykręcona łapka, na którą
jednak stawał. W tym tygodniu łapa tak go bolała, że nie mógł się na niej nawet
przez chwilę oprzeć, a jak to zrobił, to piszczał z bólu. Świadczy to jedynie o
zaniedbaniu przy przyjmowaniu go – źle oceniono jego stan, i pominięto tak
wyraźne objawy poważnego urazu. Skoro jednak w zeszłą sobotę był ukryty przez
oczami odwiedzających, można domyślać się, że było jeszcze gorzej, ale może
przynajmniej dostał jakieś leki?
Łapa oczywiście nie jest w żaden sposób usztywniona, by prosto się
zrosła, w związku z czym, schronisko doprowadzi tego biednego psa do trwałego kalectwa, i
szansa jego adopcji spadnie do zera.
*
Boks 9H - zablokowany
w zeszłym tygodniu, dziś nadal był zamknięty. Od dłuższego czasu przebywa w nim zagłodzony pies, który zamiast dochodzić do
siebie - w miejscu w którym powinno otoczyć się go opieką - nadal jest zbyt słaby by trzymać się na
łapach, dodatkowo na śliskich kafelkach. Patrząc na to, w jakim jest stanie,
nie trzeba być weterynarzem, by wiedzieć, że powinien on przebywać pod stałą
opieką weterynaryjną i mieć podawaną kroplówkę. Ponieważ boks nadal jest
zamknięty, można się domyślać, że lepiej raczej nie jest…
*
Do schroniska
trafił w zeszłym tygodniu pies z tak straszną krzywizną przednich łap, że aż
trudno wyobrazić sobie, że ludzie u których przebywał mógli
doprowadzić go do takiego stanu! Piesek miły, łaszący się do każdego
przechodzącego człowieka, ale czy z takim wyglądem – w zasadzie wadą – znajdzie
dom ? Jedyna nadzieja, że może się tylko
zgubił i właściciele się po niego zgłoszą
·
No i na koniec :
w schronisku wiosenne porządki dobiegają
końca – trawniczki przystrzyżone, klomby odchwaszczone, krawężniczki wybielone,
zaś w boksach szara, smutna i niezmienna rzeczywistość: wilgoć, grzyb, odrapany
tynk, zielone ściany, dziurawe budy itp. Itd. – zwierzęta dzięki którym to
miejsce istnieje, od lat nie czują zmian, nawet wiosna do nich nigdy nie zawita…a
to wszystko za sprawą osób, które dzięki nim mają pracę…
*********
Kilka godzin, jeden raz w tygodniu i tyle rzeczy do opisywania...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz