Choć z zasady
zajmujemy się na tym blogu jedynie problemami dotyczącymi bezpośrednio
schroniska, to nie możemy przejść obojętnie obok podsycanej przez pana radnego
Sławomira Sikorskiego nienawiści wobec psów i ich właścicieli. Chodzi o artykuł nadesłany przez tego pana do lokalnych portali, który - krótko mówiąc - budzi spore kontrowersje :
"Mamy 2 miliony psich odchodów rocznie"
Nie oszukujmy się - panu Skowrońskiemu jak zwykle zależy jedynie na medialnym rozgłosie i zbiciu kapitału wyborczego w obliczu zbliżających się wyborów, niż na załatwieniu tego budzącego emocje w całej Polsce tematu. Nawet dla takich "wzniosłych celów" nie można jednak nawoływać do dyskryminacji właścicieli zwierząt oraz wzbudzać agresji na sam widok psów!
"Mamy 2 miliony psich odchodów rocznie"
Nie oszukujmy się - panu Skowrońskiemu jak zwykle zależy jedynie na medialnym rozgłosie i zbiciu kapitału wyborczego w obliczu zbliżających się wyborów, niż na załatwieniu tego budzącego emocje w całej Polsce tematu. Nawet dla takich "wzniosłych celów" nie można jednak nawoływać do dyskryminacji właścicieli zwierząt oraz wzbudzać agresji na sam widok psów!
Radny Skowroński zabłysnął
piorunującymi obliczeniami, z których wynika, że na ulicach Legnicy zalega 250
ton psich kup! Swoje obliczenia oparł na "wyssanej z palca" liczbie psów w naszym
mieście - mającej w jego mniemaniu wynosić 6 000! - oraz wadze odchodów wydalanych przez jednego psa (sic!). Panie Skowroński, skąd te
liczby? Proszę podać źródło tej informacji! Pomijając już te tajemnicze
wyliczenia, nie sposób nie zauważyć, że charakter wypowiedzi radnego nacechowany jest
wyraźną nienawiścią do właścicieli psów oraz do samych czworonogów! Do czego
takie wypowiedzi mogą doprowadzić w kraju, w którym psy tak często przywiązuje
się do drzew w lesie lub wlecze za samochodem? W najlepszym wypadku skończy się
na sąsiedzkich wojnach - podglądaniu, szpiegowaniu i donosicielstwie - wreszcie
będzie sposób na dokopanie nielubianemu z zupełnie innych powodów sąsiadowi!
Problem oczywiście
istnieje, ale takie populistyczne i medialne wypowiedzi w żaden sposób nie
przybliżają nas do jego rozwiązania. System karania mandatami raczej go nie
rozwiąże i to z wielu powodów: strażników jest zbyt mało by być wszędzie, tym
bardziej że muszą być oni świadkiem konkretnej sytuacji, w której właściciel
nie sprząta po psie - dlatego drodzy sąsiedzi możecie darować sobie donosy. A
nawet przyłapany w takiej sytuacji właściciel może wyciągnąć woreczek,
zapakować kupkę i zapytać strażnika, gdzie ma ją wyrzucić? Pamiętajmy, że
wyrzucanie zwierzęcych odchodów do pojemników i kontenerów na śmieci jest karalne mandatem! - musimy je zatem podnieść, ale nie wolno nam ich wyrzucić! W
takiej sytuacji sprawa może trafić do sądu, jednak w tym wypadku sąd przyzna rację nam!
Jak zatem w mądry
sposób oczyścić miasto? Przede wszystkim na początek proponujemy kompromis -
czyli każdy daje coś od siebie. Przyjmijmy na razie dwa miejsca, w których
bezwzględnie psich odchodów być nie powinno - niech to będzie Rynek naszego
pięknego miasta, jako jego część reprezentacyjna oraz park - duży, zielony
teren - niech tam mamy chodzą na spacery ze swoimi dziećmi, a radny Skowroński ze
swoim kocykiem, który chciałby rozkładać na każdym skwerze. Są to tereny
ograniczone przestrzennie - mogą być więc na bieżąco patrolowane przez
strażników. Tam też, w pierwszej kolejności powinny pojawić się kubły na psie
odchody i tam powinniśmy egzekwować i oczekiwać ich sprzątania.
Dzięki temu otrzymamy czystą przestrzeń, a także trening dla właścicieli psów i przyglądających się temu przechodniów.
Tak, trening, ponieważ dziś widok człowieka schylającego się z woreczkiem po
psią kupkę wzbudza w obserwatorach raczej śmiech i komentarze w stylu
"jaki głupi, zbiera g***". Nie oczekujmy więc, że nawet odpowiedzialny właściciel psa będzie chciał się "tak poniżać"...Wszyscy musimy się oswoić z takim widokiem, by nie należał do egzotycznych i nie wzbudzał taniej sensacji. Kiedy polubimy czystą przestrzeń,
wyzbędziemy się tego typu reakcji i przełamiemy opór przed schylaniem się po
kupkę, będziemy mogli rozszerzyć terytoria od nich wolne na osiedla i chodniki
w całym mieście. Wychodzi na to, że WSZYSCY a nie tylko właściciele zwierząt mają taką samą pracę do wykonania w związku z czym, nikt nie może być dyskryminowany w rozwiązywaniu tego powszechnego problemu.
Druga ważną sprawą
jest edukacja i kampania nagradzająca sprzątanie po swoim piesku. Proponujemy
np. zakup z pieniędzy pochodzących z podatków ściąganych przez miasto za
posiadanie psa - kolorowych i wyraźnie odróżniających się - obroży lub smyczy z napisem "mój pan po mnie sprząta". Nie
trzeba zresztą wydawać kroci na takie "gadżety" - zawsze znajdzie się
sponsor, np. producent psiej karmy, który chętnie umieści swoje logo na takiej
obroży i włączy się do akcji. Strażnicy mogliby nagradzać w ten sposób
właścicieli, którzy sprzątają po swoich pupilach. Miasto mogło by takie obroże rozprowadzać. Taki człowiek nie tylko poczułby się
pozytywnie wyróżniony, ale także zobligowany do dalszego dbania o czystość.
Poza tym dałby sąsiadom i przechodniom komunikat : "odpuście sobie, bo ja
sprzątam!" - I O TO WŁAŚNIE CHODZI!
Pomysłów na tego typu
akcje można by zaproponować mnóstwo, a przy odrobinie chęci znaleźć i
wykonawców i sponsorów. Może nawet i nasza gmina zasłynęłaby w Polsce z
takiego podejścia do problemu? Wystarczy odrobina tak zwanego
"pomyślunku" i chwila refleksji zamiast tępych, prostackich i pełnych
nienawiści wypowiedzi kolejnych karierowiczów, od których w mieście jakoś
nie robi się czyściej.
A przy okazji,
otwórzmy oczy na pełną skalę problemu! Czy miasto zanieczyszczają tylko psy? A
co z ludźmi załatwiającymi swoje fizjologiczne potrzeby pod śmietnikami czy w bramach a także na podwórkach na oczach dzieci? Bo przecież nie tak trudno wdepnąć w ludzką kupę czy wymiociny,
szczególnie po "imprezowym" weekendzie. Dlaczego, kiedy w biały dzień
widzimy młodzieńca oddającego mocz pod murkiem, machamy przyzwalająco ręką
mówiąc "młody jest, musi się wyszaleć"? Dlaczego nie reagujemy kiedy
matki wysadzają do zrobienia kupki czy siku swoje pociechy na podwórkach czy placach
zabaw? Wymagamy samokontroli od zwierząt, to może nauczymy się jej najpierw
sami? Nie wspominając już o barbarzyńskim wyrzucaniu śmieci, gdzie popadnie, a
głównie na terenach zielonych... Czy tu chciałby pan rozłożyć swój kocyk, panie
Skowroński?
P.S.
Nie zapominajmy też o "ekologach" z LPGK, którzy uczą dzieci segregowania odpadów, sami zaś deponują rtęć z energooszczędnych świetlówek w glebie naszego miasta, zatruwając ją na długie lata:
Nie zapominajmy też o "ekologach" z LPGK, którzy uczą dzieci segregowania odpadów, sami zaś deponują rtęć z energooszczędnych świetlówek w glebie naszego miasta, zatruwając ją na długie lata:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz