piątek, 24 sierpnia 2012

Pies w dobre ręce....

Co jakiś czas do schroniska trafiają psy w typie ras uznawanych w Polsce za agresywne (urzędowy wykaz ras psów uznawanych za agresywne wprowadzony na mocy art. 10 ust. 3 ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt). Wydając takiego psa do adopcji kierownik schroniska powinien być szczególnie ostrożny. Nawet jeżeli pies w schronisku zachowuje się bardzo przyjaźnie, to kiedy trafi w niepowołane ręce może zostać wyszkolony np. do walk lub nauczony agresji w stosunku do ludzi. Niestety takie rasy jak pit bulle są szczególnie poszukiwane przez osoby, którzy zamierzają skrzywdzić je ucząc agresywnych zachowań, a suki często używane są jako maszynki do zarabiania pieniędzy i są w nieskończoność rozmnażane. 
Dlatego też zwróciliśmy się do kierownika z apelem, żeby nie wydawał takich suk ze schroniska przed sterylizacją (według znowelizowanej Ustawy o ochronie zwierząt każdy pies powinien być poddawany w schronisku temu zabiegowi, w celu zapobiegania bezdomności). W naszym schronisku tak się nie dzieje. Powód? Są tylko dwie izolatki, gdzie zwierzęta mogą dochodzić do siebie po sterylizacji. Należy zatem dokonywać wyboru zwierząt, które zostaną poddane zabiegowi. Stąd nasz apel do kierownika, żeby w pierwszej kolejności sterylizował i kastrował amstaffy/pit bulle. Pan Boksa nic jednak sobie z tego nie robi i nadal wydaje do adopcji niewysterylizowane suki tej rasy (w czerwcu były dwa takie przypadki) w konsekwencji czego nie zamierza zapobiegać niepotrzebnemu rozmnażaniu tej potencjalnie groźnej rasy...
"Mądry uczy się na cudzych błędach, głupi na swoich"  kierownik nie uczy się nawet na własnych - przypomnijmy, że raz już wydał kochanego, miłego amstaffa - Nelsona - w ręce przestępcy, który nauczył go agresji i pies po kilku miesiącach wrócił do schroniska już jako "bestia z Tarnopolskiej" po tym jak ciężko pogryzł człowieka. Niestety wydawanie amstaffów do adopcji nadal odbywa się  bez żadnej kontroli, mimo tego, że kierownik ma takie możliwości - każdy adoptujący podpisuje umowę, która zawiera punkt o możliwości kontroli przez schronisko miejsca pobytu psa i jego traktowania. Co z tego, że możliwości są jeśli się z nich nie korzysta...
Oto najnowsza historia - w czerwcu tego roku p. Boksa oddał do adopcji suczkę rasy amstaff (oczywiście niewysterylizowaną). Nigdy nie sprawdził w jakie ręce trafiła. Miesiąc później TOZ otrzymuje zgłoszenie - "młodociany przestępca używa groźnego psa do szczucia kotów i straszenia sąsiadów".... Na miejscu okazuje się, że to wydany w czerwcu ze schroniska amstaff! Sprawa trafia do kierownika z prośbą, aby skorzystał z możliwości wykonania wizyty poadopcyjnej jaką daje mu umowa. Odpowiedź p. Boksy : "Nie interesuje mnie ten temat...". 
I tak sytuacja się powtarza - po raz kolejny kierownik wydaje potencjalnie groźnego psa w nieodpowiednie ręce i mimo tego, że ma możliwość naprawienia tego błędu, to nie chce nawet rozmawiać na ten temat. Tylko patrzeć kiedy w lokalnych mediach znów pojawi się informacja : "pies pogryzł (oby nie zagryzł) człowieka!!!" Nie zapominajmy wówczas o człowieku który do takich tragedii doprowadza i rozliczyć go z podejmowanych decyzji. 

A w schronisku, po staremu - nadal na adopcje czekają kolejne niewysterylizowane amstaffy, które pójdą w "pierwsze lepsze ręce" jakie się po nie zgłoszą...

Trzeba tak niewiele aby naprawić tę sytuację - wystarczy sterylizacja i wizyta poadpcyjna, jednak wszystko w rękach nieodpowiedzialnego człowieka, który nie chce nawet o tym  rozmawiać, bo go to zwyczajnie nie interesuje....

Amstaffy to dobre i mądre psy - potrzebują jednak odpowiedzialnego właściciela. W przeciwnym wypadku "wspaniała adopcja" może zakończyć się tragedią

AKTUALIZACJA 07.09.12
NIE TRZEBA BYŁO DŁUGO CZEKAĆ: http://24legnica.pl/?p=3141

8 komentarzy:

  1. Wydaje mi się i chyba nie jestem w tym temacie osamotniona, że należałoby zacząć zbierać petycje lub w jakiś inny sposób postarać się o zmianę kierownika schroniska, ja ze swojej strony postaram się nagłośnić ta sprawę, gdzie się tylko da - a chyba najlepiej rozwiązuje się takie sprawy w naszym kraju poprzez media. Taki mam plan. Bardzo kocham zwierzęta, sama mam dużego psa ( chociaż ta rasa nie jest na liście)i wiem doskonale jak odpowiedzialnym należy być zarówno ze względu na samą wielkość zwierzaka jak i a może przede wszystkim na rasę. Obserwuję od jakiegoś już czasu tego bloga oraz postępowanie kierownika schroniska i czasem to włosy dęba stają, tak jak w tym przypadku. Obiecuję, że nagłośnię sprawę adopcji nie sterylizowanych zwierząt po pierwsze, a jeśli chodzi o amstafy, postaram się zwrócić uwagę na fakt braku zainteresowania komu wydaje się te psiaki paru fundacją i innym organom, które na pewno zareagują na niefrasobliwość schroniska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy sprawa, o której wyżej napisała pani coś ruszyło się, do przodu? Co udało się pani już zrobić?

      Usuń
  2. Dziękujemy za wsparcie w imieniu piesków!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja się bardzo chętnie podpisze, również Maż.. i przynajmniej z 15 innych osób z którymi obracamy sie na co dzień, nie od święta.. bo takich znalazło by się więcej. Miałam mieszańca amstaffa i coś wiem na ten temat. Sylwia

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślimy że padł dobry pomysł z napisaniem petycji. Jednak my mamy już sporo obowiązków związanych z interwencjami i nie będziemy w stanie zająć się ewentualną petycją i zbieraniem pod nią podpisów. Jednak jeśli ktoś z czytających czuje się na siłach zająć się tym przedsięwzięciem, proponujemy napisać bezpośrednio na naszą pocztę z podaniem swojego maila a my możemy przekazywać kontakt chętnym do jej podpisania.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten kierownik to jakiś "potwór", według wolontariuszek.
    Jak to schronisko funkcjonuje skoro taka niefrasobliwość kierownika i za nic nie odpowiada.
    Nie ma na niego rady?
    Pisać petycje, zbierać podpisy i zabierać publicznie głos. To pomoże tym zwierzętom w schronie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest ktoś kto weżmie sie za sprawę schronu? czy tylko puste pisanie i jątrzenie?

      Usuń
  6. Na razie nikt się nie zgłosił...my niestety jesteśmy zajęte innymi pismami w sprawach poprawy losu zwierząt w schronisku i w naszej gminie i z tym nie damy rady. Zresztą nie możemy ciągle pisać pism tylko my, bo potem używają przeciwko nam argumentu, że tylko dwóm osobom w Legnicy nie pasuje ich polityka, dlatego potrzeba jeszcze wielu innych aktywistów... chociaż wtedy pewnie wymyślą coś innego...ot, polityka

    OdpowiedzUsuń