Od kilku lat, odkąd regularnie przychodzimy do schroniska
nie zmienia się w nim jedno – pozory, które mają przysłaniać rzeczywistość. Na
dbanie o nie zużywa się tu więcej energii niż na pracę ze zwierzętami.
Dzieje się tak dlatego, że zazwyczaj osoby odwiedzające sporadycznie schronisko
nie są w stanie pośród psiej wrzawy dostrzec rzeczy, które faktycznie mają
służyć zwierzakom i przyczyniać się do ich właściwej egzystencji w tym miejscu.
Na pierwszy rzut oka rzuca się więc przystrzyżona o każdej potrze roku trawa na
głównym placu oraz widoczne z daleka pomalowane ściany boksów. I to już wystarczy,
by na zagonionych na co dzień ludziach stworzyć pozytywne wrażenie i nie zaglądać głębiej.
Tracą na tym zwierzęta nieświadome tej manipulacji a zyskują pracownicy, którzy
nie muszą przemęczać się stałą opieką nad zwierzętami a jedynie dbać o prządek
w papierach i utrzymywać pozory.
Pokrótce wymienimy najważniejsze z nich, które każdy z łatwością może dostrzec.
1/ Pozorny remont.
Wykonany latem 2013r. pierwszy raz od co
najmniej 10 lat, za kwotę 45 tysięcy zł z pieniędzy pochodzących z budżetu
naszego miasta. Miałyśmy na niego duży wpływ i po 4 latach pism do różnych
instytucji doczekałyśmy się go. Niestety, jak się okazało remont sprowadził
się jedynie do odświeżenia wyglądu schroniska a nie poprawienia warunków dla
przebywających w nim zwierząt. Dziurawe i spróchniałe dachy, które powinny być
wymienione w pierwszej kolejności o co właśnie walczyłyśmy, doprowadziły do
tego, że dziś, po 1,5 roku od wykonania "remontu" stan boksów jest taki, jak
przed jego przeprowadzeniem. Zatem pieniądze przeznaczone na remont zostały
dosłownie wyrzucone w błoto. Czy ktoś z władz się tym przejmuje, czy ktoś
poniesie za to odpowiedzialność? W naszym mieście jak zwykle NIKT, jedynie zwierzęta będą nadal
cierpieć niewygody zamknięte w takich warunkach.
2/ Pozorne wyłożenie słomą
bud – tylko w okresie zimowym. Wygląda to tak, że kiedy przez co najmniej
tydzień utrzymują się mrozy kierownictwo łaskawie ZEZWALA na wyłożenie bud słomą. Widać
wtedy puchatą słomę wystającą z bud i rozrzuconą przed nimi. Niestety,
nie trwa to długo. Po kilku tygodniach słoma jest już wydeptana a wieczna
wilgoć w boksach i codziennie zmywanie odchodów wodą pod ciśnieniem ze szlaucha sprawia, że dodatkowo
jest mokra i nie schnie. I co dalej? NIC. Takiej słomy już się zazwyczaj nie
wymienia do końca zimy, zwłaszcza tak łagodnej jak w tym roku. Nie ważne że
noce nadal są mroźnie - zwierzęta wyczerpały limit ciepłego posłania w budach.
Jednak oficjalny przekaz jest zupełnie inny - każdy kto przychodzi do schroniska od razu
może zauważyć bele słomy pod wiatą, co sprawia wrażenie, że skoro są, to
zwierzęta z niej korzystają. Niestety, to kolejna manipulacja pozorów. Obrazek
leżącej pod wiatą słomy jest jak w .pdf - nie zmienia się i to przez lata(!) bo nigdy nie zostaje zużyta
cała słoma w jednym roku.
Mimo wydeptanej słomy w budach, na dachach bud obitych
blachą leżą kołdry, które Państwo przywozicie do schroniska, by psom było
ciepło. Czy służą one w jakikolwiek sposób zwierzętom? Oczywiście że nie, służą
jedynie do robienia wrażenia, podobnie jak leżąca pod wiatą słoma .
W
sprawieniu jeszcze większego pozoru na odwiedzających pracownicy posunęli się do tego, by specjalnie wyciąć dziurę w budzie,
przez którą będzie widać styropian!
Styropian sprawia jedynie, że budy są schronieniem przed wiatrem jednak nie wpływa na to że psu leży się w niej w miarę wygodnie i że jest mu ciepło. Niestety, tego już odwiedzający zobaczyć nie może, co wykorzystuje obsługa schroniska i od lat zaciera ręce jak to udaje im się kiwać ludzi,
którzy wychodzą ze schroniska z pozytywnym wrażeniem – niestety tylko wrażeniem…
Obecnie w niektórych
boksach do których trafiają nowe psy, słoma została całkiem usunięta i nie
włożona na nowo, więc nowi „lokatorzy” śpią już na gołych dechach mimo mrozów
nadal panujących w nocy.
Zwłaszcza ten bernardyn ma pecha – w jego budzie słoma chyba
została celowo usunięta, żeby czasem nie było mu za gorąco (?).
Budy w takim miejscu jak schronisko powinny być wyłożone słomą ZAWSZE, nie tylko w mrozy.
Budy wewnątrz są zniszczone , wydrapane, dziurawe. Psy zanieczyszczają je
odchodami w warunkach w których nie umieją się odnaleźć a także wnoszą do nich
jedzenie które pleśnieje. Z kilkuletniego doświadczenia w tym miejscu wiemy ze
100% pewnością, że budy NIGDY nie są sprzątane. W jakich warunkach śpią psy
często nie wiedzą nawet sami pracownicy, bo zwyczajnie nigdy do nich nie zaglądają! Dlatego tym bardziej powinna być w nich
zawsze słoma wymieniana przynajmniej raz w miesiącu. Dzięki temu byłyby one przy
okazji regularnie sprzątane i mniej niszczone przez zwierzęta. Takie działanie miałoby sens i chyba nie jest aż
tak pracochłonne?... Teoretycznie tak, jednak w praktyce panowie wolą przystrzyc
trawkę i krzewy a resztę dnia spędzić na ławeczce.
3/ Pozorna opieka
weterynaryjna. Ponieważ w schronisku dzieje się tak, jak dokumentujemy na tym
blogu, żaden szanujący się weterynarz nie chce w nim pracować. Ci którzy
naprawdę chcieli pomóc – uciekli, kiedy poznali zasady jakie w nim panują.
Ludzie właściwie wykonujący swoją pracę nie mogą zgodzić się na taką prowizorkę i przykładać się do niej, dlatego
zwyczajnie nie są zainteresowani pracą w tym miejscu, choć wielu z nich nad tym
ubolewa i deklaruje, że gdyby tylko została wymieniona załoga i kierownictwo z
chęcią pomagali by schroniskowym zwierzakom. Niestety, tylko to co dobre szybko
się kończy, zaś to co w odwrotną stronę potrafi trwać wiecznie – zwłaszcza dla
zwierząt, których życie jest krótsze. Dlatego też w schronisku zatrudniony może
być obecnie jedynie weterynarz z przypadku, tak jak wszystko inne. Efekty jego „pracy”
często były przez nas opisywane. Dziś czas na nowe.
Suczka, która od maja zeszłego roku przebywa w schronisku cierpi
na straszny swąd. Jej skóra jest czerwona i cienka jak papier od ciągłego – co kilka minut
(!) drapania się. Wyobraźmy sobie jak ona cierpi rozdrapując się już od 9
miesięcy! Życie tego psa to niekończące się cierpienie! Niestety, weterynarz przez cały ten czas nie
zrobił nic by jej ulżyć. Czy tak powinna wyglądać praca nawet najmniej
zaangażowanego weterynarza? Przecież
tutaj wystarczy podawać przez jakiś czas odpowiedni antybiotyk i życie tej
suczki diametralnie się polepszy! To wie każdy, nawet bez medycznego
wykształcenia! Panie Filipowski jak długo jeszcze będzie pan skazywał tą suczkę
na ból? Może już dość się wycierpiała by zasłużyć na pana uwagę?
Do boksu 27 trafiła niedawno starsza suczka. Psina jest mocno
zaniedbana i wychudzona, jednak mimo sterczących kości, jej podbrzusze
powiększa się z tygodnia na tydzień. Czy ona czasem nie jest w ciąży? Czy ktoś zwrócił
na to uwagę? Jeśli tak, to do jej budy powinna natychmiast trafić słoma oraz pożywna puszka jedzenia każdego
dnia. Takie obowiązują standardy przy opiece nad ciężarnymi zwierzętami. Czy
legnickie schronisko musi być zawsze niechlubnym wyjątkiem?
I jeszcze nowy pies któremu krew sączy się z oczu. Czy
otrzymał pomoc? W tą sobotę nie było tego widać…
Bardzo możliwe, że weterynarz nie ma pojęcia o stanie tych
zwierząt, ponieważ pracownicy mu tego nie zgłaszają. Jednak to niczego nie
tłumaczy, bo jego praca nie powinna ograniczać się do zgłoszeń pracowników i
przebywania w schronisku jedynie w budynku. Jego obowiązkiem powinien być codzienny
OSOBISTY obchód boksów i PRZYGLĄDANIE się
psom w nich przebywających. Obecny weterynarz nie przyjmuje zgłoszeń o stanie
zdrowia psów w schronisku od ludzi, tłumacząc to zasadami panującymi w
schronisku, które bez dyskusji zaakceptował, dlatego tylko pracownik może mu
cokolwiek zgłosić. Czy na tym polega opieka nad zwierzętami specjalisty, że
przyjmuje zasady ludzi którzy nie znają się na jego fachu i wykonuje tylko ich
zgłoszenia? Wychodzi na to, że niewykształcony pracownik i kierownik mają więcej
do powiedzenia przy leczeniu zwierząt niż weterynarz, który na to pozwala…
4/ Pozorny wybieg dla zwierząt. Po latach walki z urzędniczą (betonową) maszyną
doprowadziłyśmy do jego powstania. Co z tego, kiedy pracownikom nie chce się go
obsługiwać i wyprowadzać na niego psy? Dziś mimo ładnej pogody żaden z ok. 60 (sześćdziesięciu!) psów przebywających w schronisku nie
skorzystał z wybiegu!!! Kilka psów wyprowadzili wolontariusze, zaś reszta gniła
jak każdego dnia w boksach. Wolontariusze mieli wspomagać wyprowadzanie zwierząt niezależnie od codziennego wyprowadzania ich na wybieg. Bardzo możliwe że pracownicy zrozumieli, że wybieg
powstał po to, by psy mogły na niego patrzeć?... Czy nie ma nad nimi ŻADNEJ w
miarę inteligentnej osoby, która by im wytłumaczyła fakt jego powstania? Panie Prezydencie, a może Pan jako właściciel schroniska z „wyboru”
mieszkańców tego miasta podjąłby się tego skomplikowanego zadania?
5/ Pozorna adopcja. W legnickim schronisku adopcje przeprowadza się nie po to, by zwierzę
znalazło dom, tylko by papiery dobrze wyglądały i świadczyły o wykonywaniu
pracy w tym miejscu. Dlatego psy oddaje się bezmyślnie każdemu, bez żadnych konsekwencji. Zaś karygodnym
zaniedbaniem jest to, że w momencie kiedy pies po raz kolejny trafia do
schroniska, nie szuka się jego właściciela, by Straż Miejska wymierzyła mu karę
za niewykonanie umowy do której się zobowiązał
i za porzucenie zwierzaka, mimo tego że jego dane osobowe znajdują się w
dokumentach adopcyjnych. Tą fikcję panującą w legnickim schronisku zna coraz
więcej nieuczciwych ludzi, w związku z czym do schroniska coraz częściej
trafiają zwierzęta nawet po kilka razy! We wcześniejszych latach było to
rzadkością a teraz zamienia się w plagę ponownego porzucania zwierząt po ich
adopcji i odbywa się to oficjalnie bez żadnych konsekwencji.
Miki został adoptowany w listopadzie ubiegłego roku. Po trzech miesiącach jest z powrotem w schronisku...
Box był w schronisku w kwietniu ubiegłego roku. Zaadoptowany w maju, wrócił do schroniska po 9 miesiącach - bez żadnych konsekwencji dla właściciela.
Mimo krótkiego opisania pozorów panujących w legnickim
schronisku nie wszystkie zmieściły się w tym poście. Reszta do której należy m.in. pozorny
wolontariat czy sterylizacja zostaną opisane wkrótce.
CDN...
********
A na zakończenie
pozytywny akcent naszej pracy – pozdrowienia od uroczej suczki, która czeka na
odpowiedzialnego opiekuna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz