Strony

poniedziałek, 30 grudnia 2013

28 grudzień - ostatnia sobota 2013r. w schronisku



Kafle, woda i pogoda…
Jak piszemy od kilku lat - w  boksach „hotelowych” znajdują się kafle przeznaczone do pomieszczeń wewnętrznych, w związku z czym, nie są one dostosowane do warunków atmosferycznych, dlatego pękają i zapadają się tworząc zagłębienia w których zbiera się woda i mocz. 



Kafle nie są także przeznaczone do chodzenia po nich – kafelki ścienne – dlatego są śliskie i zwierzęta z trudem się po nich poruszają.

Plandeka będąca dla psów w tych boksach namiastką dachu, która jest zaciągana na górę tylko w zimie – jest miękka i przytwierdzona do krat sznurami. Powoduje to, że pod wpływem wiatru podnosi się z hukiem - co mocno płoszy zwierzęta – a zbierająca się na nierównej powierzchni woda, zalewa boksy w środku. 





Czy takie było przeznaczenie do jej położenia/zamontowania?  Rodzaj materiału położonego na boksy i sposób jego przytwierdzenia powoduje, że boksy nadal są mokre i śliskie. Jedynie co może ulżyć zwierzętom, to, że nie pada na nich bezpośrednio deszcz, jednak nadal stoją w zimnej wodzie… Jedyną trwałą zmianą na lepsze i definitywnym zakończeniem tego tematu, byłoby po pierwsze : WYŁOŻENIE BOKSÓW MATERIAŁEM PRZEZNACZONYM NA POSADZKI I DOSTOSOWANYM DO WARUNKÓW ZEWNĘTRZNYCH oraz  TRWAŁE ICH ZADASZENIE. W innym wypadku, będzie to temat permanentnie przez nas poruszany, którego nie możemy odpuścić. 

Niestety, w naszym mieście wszystko jest dużo droższe niż w rzeczywistości i tak, 45 tysięcy złotych starczyło jedynie na wymalowanie elewacji i wybiórcze załatanie dachów, zaś na wymianę kafli na właściwe (zgodne z ich przeznaczeniem) – pieniędzy z tej puli już nie starczyło. Odnosząc się do kosztu ostatniego remontu,  ewentualny remont boksów „hotelowych”– dużo poważniejszy niż malowanie ścian - będzie wyceniony przez naszą gminę na co najmniej 3 razy więcej! Tak więc „uzbieranie” 150 tysięcy (sic!) zajmie pewnie sporo czasu… no chyba, że wcześniej zmienią się w końcu władze naszego miasta, na co z utęsknieniem wraz ze zwierzętami czekamy.
              *****
W boksach zewnętrznych także występuje problem ze stałym zaleganiem w nich wody. Dzięki temu, że nie ma mrozów, nadal są one zmywane wodą pod ciśnieniem ze szlaucha  rozpryskującą się na ściany i budy, które o tej porze roku nie mają szansy wyschnąć do następnego mycia, a słoma włożona do  bud, jest przez to mokra i wykruszona – w takich warunkach przebywają psy przez 24 godziny..


**********

Bezmyślność ludzi odpowiedzialnych za "dobieranie" psów do boksów - nadal poraża. W boksie „hotelowym” są obecnie dwa pieski, miedzy którymi cały czas dochodzi do bójek, tak, że po jednej z nich mniejszy miał pod koniec dnia podkuloną z bólu łapkę…
Ciekawe co się dzieje podczas jedzenia – a może takie walki psów, to rozrywka dla nudzącej się obsługi schroniska?

Podobnie stary i wychudzony pies, nadal pozostaje  w jednym boksie z dużo sprawniejszym i nietolerującym innych psem. W takich warunkach nigdy już nie nabierze wagi… bo jak ma się dostać do miski, kiedy dużo wolniej je, a jak sprawniejszy z nich zje swoje, przepędza staruszka i wyjada jego porcję?… Oprócz tego wychudzony psiak ma poważną chorobę skóry – mocne i łuszczące się strupy na całym grzbiecie. Pies jest słaby, wychudzony i chory - to wszystko kwalifikuje go do odizolowania i przebywania w osobnym boksie – zgodnie z  Rozporządzeniem Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 23 czerwca 2004 r. w sprawie szczegółowych wymagań weterynaryjnych dla prowadzenia schronisk dla zwierząt http://www.boz.org.pl/prawo/rozp_schro_04.pdf  Niestety, w naszym schronisku łamanie prawa jest na porządku dziennym, a przykład idzie z góry… 
Czy tym razem jego czeka „naturalna” eliminacja?

*******

 W związku z dodatnimi temperaturami panującymi o tej porze roku, sezon na kleszcze nadal się nie zakończył. Zwierzęta przebywające w schronisku mają na sobie mnóstwo tych pasożytów, zwłaszcza te nowo przybyłe, które powinny być z nich oczyszczane przy oględzinach „weterynarza”.
U jednego z takich psów znalazłyśmy 11(!) kleszczy – a zatrudniony do takich czynności weterynarz - pan Filipowki nadal spokojnie śpi…



*******

W temacie czystości w boksach:

Odchody zmieszane z karmą dla zwierząt

.... i zapewnienia niezbędnych warunków życia zwierząt : w wielu boksach nie było wody w miskach. Do końca dnia pracy, miski nie zostały napełnione, tak więc kilka psów doczekało się wody dopiero na drugi dzień…

*******

Mimo kilku adopcji tego dnia, nadal schronisko jest pełne… Psiaki z nadzieją patrzą na przychodzących do schroniska ludzi.






także suczka z raną na głowie o której pisałyśmy poprzednio...

Do zobaczenia w schronisku!

niedziela, 22 grudnia 2013

21 grudzień - przepełnione schronisko.



W okresie świątecznym schronisko zapełniło się po brzegi… Mniejsze psy umieszczone są po dwa w prawie każdym boksie, a nawet nieużywany boks 13 został zamieszkały – w dodatku przez pięknego i wielkiego psa w typie rasy kaukaz.




 Niestety, w efekcie przepełnienia w wielu boksach psy znowu dobrano zupełnie bez zastanowienia, co powoduje groźne starcia między nimi, z nierównymi szansami na obronę.
W jednym boksie  posadzono doświadczonego życiem i ludzkim okrucieństwem schorowanego staruszka z młodym i silnym labradorkiem  - kilka starć odbyło się na naszych oczach.


Podobnie w innym boksie „dobrano” ze sobą : chudziutkiego staruszka – o którym pisałyśmy we wcześniejszych postach – z psem sprawnym i nie tolerującym innych. Chudzina broniła się ile sił ale i tak zawsze była pod „rudzielcem”.
Czy przynajmniej w tych dwóch przypadkach nie można było sparować ze sobą słabych i jakże podobnych do siebie staruszków? Jedno z wielu pytań retorycznych w tym miejscu…


*****
Po strasznie wychudzonej suczce, o której pisałyśmy w poprzednim poście, kolejny wychudzony pies trafił do schroniska. Tym razem jest to młody labrador, któremu widać wszystkie żebra a w miejscu brzucha ma zapaść. 



Okrutnego traktowania przez ludzi doznała też nowa suczka z boksu 12. Ma ona głęboką ranę miedzy oczami, która wygląda jak od uderzenia jakimś przedmiotem…

 



Życie pokazuje, że czas świąteczny dla zwierząt nigdy nie nastaje…

******
Przywiozłyśmy dziś do schroniska puszki dla psów, jednak byłyśmy miło zaskoczone, bo darów od Państwa było tyle, że prawie nie było miejsca gdzie ich wyładować:) Dobrze, że istnieją ludzie, którzy  choć w taki sposób starają się wynagrodzić zwierzakom ich los skrzywdzony przez innych ludzi.

******
Kolejny raz zastanawiamy się, co dostają psy w tzw. „gorącym posiłku”, którego często nie chcą jeść. Może Państwo macie jakieś skojarzenia?



******
Piękne pluszaki, z których odważył się wyjść tylko jeden – czekają na odpowiedzialnych właścicieli.
  
Podobnie jak ten kochany i uległy labladorek.


poniedziałek, 16 grudnia 2013

Sprawozdanie z 14 grudnia

Po raz kolejny w ciągu ostatnich tygodni dowiadujemy się o nieodpowiedzialnej adopcji psa w legnickiego schroniska. Przypomnijmy, że ostatnio był to "Alan", o którego losie dowiedziałyśmy się dzięki naszej Czytelniczce:
Historia "Alana"
 
Niestety, kierownik mimo zgłoszenia w jakich warunkach przebywa oddany przez niego do adopcji pies, nie podjął żadnych kroków, żeby wyjaśnić tę sytuację. A przecież umowa adopcyjna jest skonstruowana w sposób umożliwiający mu podejmowanie działań także po zaadoptowaniu psa.

Tym razem nierozsądna adopcja dotyczy jednego z najsympatyczniejszych psów, jakie w ostatnim czasie trafiły do schroniska. Mowa o suczce amstaffce, o której pisałyśmy w sierpniu i wrześniu:
Amstaffka 



Trafiła ona latem tego roku do schroniska w ciężkim staniem. Prawdopodobnie była wykorzystywana przez pseudohodowcę do rodzenia szczeniaków. Suczka była już skrajnie wyeksploatowana. W schronisku urodziła z komplikacjami szczenięta - ostatni raz w swoim życiu i - na szczęście - została wysterylizowana. Jej losem zainteresowała się fundacja, jednak kierownik, z niewiadomych (jak zawsze) przyczyn, odmówił przekazania suczki pod jej opiekę przedłużając jej bezdomność. Zamiast tego zwierzę, które już tyle w swoim życiu wycierpiało, zostało oddane w ręce kompletnie nieodpowiedzialnej osoby, która - z tego co wiemy - miała już wiele psów, które po jakimś czasie porzucała  (w tym roku to już drugi pies, który został przez nią porzucony i trafił do schroniska) - nasza kochana  amstaffka znudziła się już po MIESIĄCU(!)
I tak, suczka ponownie trafiła do schroniska - wcześniej w środku lata, teraz w zimie...

Często użalamy się nad swoim losem, a pomyślmy ile może wycierpieć pies w swoim - dużo krótszym życiu? A wszystko przez nieodpowiedzialnych ludzi - zarówno adoptujących jak i bezmyślnie oddających do adopcji.

Trudno zrozumieć dlaczego kierownik schroniska pozwala na takie sytuacje? Dysponuje on danymi osoby, która zaadoptowała suczkę i ma obowiązek zgłoszenia przestępstwa, bo porzucenie psa - w myśl przepisów Ustawy o ochronie zwierząt  jest przestępstwem. Zatajenie przestępstwa jest przecież karalne... Po to wypisuje się umowę adopcyjną, by móc w razie konieczności, kontrolować takie sytuacje i wyciągać konsekwencje wobec osób które adoptują żywe istoty - dla kaprysu i zabawy.  Jaki jest sens przedstawiania przez schronisko do powszechnej wiadomości  statystyk zaadoptowanych zwierząt, kiedy trafiają one do schroniska po kilka razy? Takim postępowaniem kształtuje się świadomość, że w naszym mieście można bezkarnie porzucać psy. Gdzie w tym wszystkim walka z bezdomnością, do której zobowiązana jest gmina  tworząc programy przeciwdziałania bezdomności zwierząt na swoim terenie? Jak wszystko w naszym mieście, tak i program istnieje tylko na papierze - by w razie kontroli było czysto, jak na reprezentacyjnym skwerku w schronisku, na który psy mogą jedynie popatrzeć przez kraty. 
***
Kulejący na jedną nóżkę piesek, o którym ostatnio pisałyśmy nadal nie znalazł domu. Jego chore - zaropiałe oczka po kolejnym tygodniu w schronisku są w gorszym stanie... Dodatkowo przeniesiono go do boksu zewnętrznego, czym potwierdzono, że nie jest leczony. 

Brawo panie Filipowski, może dopisać pan do swojego rachunku kolejnego psa, który przez pana cierpi! 


Natomiast wychudzony staruszek, o którym pisałyśmy w poprzednim poście, nadal przebywa w boksie zewnętrznym i - bez grama tkanki tłuszczowej, która miałaby go ogrzewać - czeka na pierwsze mrozy... zamarznie czy nie?



***
Coraz więcej psów nie radząc sobie z porzuceniem i warunkami życia w schronisku popada w depresję. Objawia się to między innymi tym, że nie szukają one kontaktu z człowiekiem, są osowiałe, przestają jeść a także nie wchodzą do budy lub odwrotnie - w ogóle z niej nie wychodzą. Takie zachowanie powoduje osłabienie i  szczególne naraża na choroby, co - po krótszym bądź dłuższym czasie - doprowadza do śmierci. W zimowym okresie często  dochodzi wtedy do zamarznięcia - w okresie ciepłym pies kona nawet kilka tygodni
Ostatnio, w taki sposób odszedł "Iwan" po sześciomiesięcznym pobycie w schronisku - nigdy się nie zaaklimatyzował...

...wcześniej "King"



A teraz mamy kolejny przypadek z takimi objawami - suczka jest osowiała, siedzi tylko na budzie, nie je i  jest przeraźliwie chuda!!! Mamy nadzieję, że w tym przypadku interwencja ze strony pracowników nastąpi szybciej, bo "Iwana" i "Kinga" nie udało się już uratować...
***
Na koniec informujemy, że w schronisku urodziły się kolejne piękne szczenięta - mamy nadzieję, że jeszcze przed nastaniem mrozów trafią do ciepłych domów i znajdą ODPOWIEDZIALNYCH właścicieli