Po dzisiejszym
pobycie w schronisku niestety nie odnotowałyśmy ŻADNEJ pozytywnej zmiany. Dlatego w tym sprawozdaniu nie znajdziecie
Państwo nic optymistycznego….
* Najgorszym widokiem był świeży pies w okropnym stanie,
którego dodatkowo zamknięto w najgorszym boksie pozbawionym światła i widoku –
pechowej 13. Jest to stary jamnik
szorstkowłosy który przez dłuższy czas musiał żyć w złych warunkach na co
wskazuje jego bardzo zaniedbany wygląd. Piesek jest bardzo miły, jednak jego
oczy mówią o wielkim bólu życia jakiego doświadczył. Skaczą po nim pchły i cały
się drapie. Zapchlony musi być od dawna, ponieważ ma wyłysiałą skórę typową dla psów wrażliwych na te pasożyty
które bytując na nich przez długi czas osłabiły jego odporność tzw. alergia na
pchły. Jego oczka są smutne i zaropiałe. Sierść ma matową i przerzedzoną.
Piesek jest bardzo smutny – zastałyśmy go zwiniętego w kuleczkę w najdalszym
rogu boksu. Ponieważ przebywa w boksie odciętym od wszelkich bodźców
zewnętrznych jeszcze bardziej zamknął się w sobie i zapadł w depresję. Długo
namawiałyśmy go do podejścia do krat. Dużą ulgę sprawiało mu drapanie po całym
ciele, jednak nie umiał się z tego cieszyć, tylko patrzył smutnym wzrokiem,
który przedstawiał jego całe psie nieszczęście.
W tym
wypadku „popisał się” zarówno weterynarz który natychmiast powinien go odpchlić (a znając realia także nie
odrobaczył) jak i pracownicy który dodatkowo pogłębili jego nieszczęście wtrącając
do najgorszego boksu w schronisku.
** Mimo upałów psy nadal nie są ani
kąpane ani szczotkowane. Staramy się im ulżyć i w miarę możliwości zdejmować z
nich koc z martwej sierści który nie dopuszcza powietrza i gnieździ pasożyty na skórze. Jaka była
reakcja pracownika? – „kto to będzie sprzątał?” – to jest kwintesencja tego co
najbardziej liczy się w tym miejscu i na pewno nie są to psy dla których ono
istnieje.
Czy
pracownicy zrozumieją kiedykolwiek że to właśnie dzięki nim mają pracę? „Robiąc
we własne gniazdo” wcześniej czy później się na tym traci.
*** A co z „remontem” czyli
powierzchownym malowaniem? Boksy prawie skończone, jednak z powodu pokazywania
na bieżąco jego efektów, cofnięto się do oddanych już wcześniej boksów i
zaczęto zalepiać największe dziury – nadal bez wymiany całości, która jest przegnita a dziury robią się na bieżąco. Dowiedziałyśmy się, że
40 tysięcy przeznaczone na szumny
„remont” miało tylko wystarczyć na malowanie boksów. Po raz kolejny pytamy: DLA
KOGO JEST TEN REMONT???? Przegnite dachy pozostały bez zmian - było tylko kilka nowych kawałków plastikodachówki,
które bezsensownie zostały użyte na pojedyncze dziury – takie było życzenie
zlecającego. Człowiek myślący, mając ograniczone środki finansowe wymieniłby w
całości tyle dachów na ile by starczyło pieniędzy (zwłaszcza tych odsłoniętych
od słońca które są najbardziej zawilgocone) zaś pozostałe roboczo „pocerował”.
A tak, nowy materiał pomieszano ze starym w konsekwencji czego został
zmarnowany.
Podobnie
budy które nie zostały nawet ruszone – przegniłe, zawilgocone, zzieleniałe i
poustawiane tak, by dziury na wylot były zasłonięte przed oczami
odwiedzających…
Pani
Zienkiewicz, czy takie było pani założenie od początku, kiedy datkowała pani
pieniądze na schronisko? Gdzie jest pani moralność? Czy bycie urzędnikiem
zwalnia od posiadania uczuć? A przede wszystkim, czy chciałaby pani aby pani
zwierzęta spędziły (chociażby przez przypadek) jedną noc w takim miejscu?
W tych boksach przebywają już psy
A jak
wyglądają pomalowane boksy po krótkim użytkowaniu przez psy?
Ciekawe
kiedy zlecą kolejny „remont” bo na ten zmarnowano jedynie pieniądze.
A co o tym "remoncie" sądzą same psy?
**** Psy, które na czas malowania boksów zostały przeniesione do
boksów tymczasowych zbudowanych na wybiegu, nadal są zupełnie odcięte od ludzi.
Świadomie więc, pracownicy blokują ich adopcję i skazują na przymusowy pobyt w
schronisku. Ludzie, którzy przychodzą zaadoptować psa nie są do tych psów
doprowadzani i pozbawieni możliwości ich zobaczenia. Do tych boksów nie można
podejść ponieważ brama do wybiegu jest zamknięta przed ludźmi. Co jest do ukrycia, że nikt nie może tam podejść? Z tego co widać z daleka, z
pewnością są to warunki w jakich przebywają psy, przede wszystkim stan i
wielkość bud.
Ponieważ znajdują się tam psy raczej małe i średnie - a na takie
jest popyt - ludzie odjeżdżają ze schroniska z niczym i jadą do schroniska we
Wrocławiu. Czy na tym polega prowadzenie schroniska by więzić na siłę psy,
zniechęcać adoptujących i zachęcać ich do „opróżniania” innych schronisk? Panie
Prezydencie, pan za to płaci naszymi podatkami – teraz tymi za wywóz śmieci i
dzierżawę gruntu pod pojemniki – nie
ma pan sobie nic do zarzucenia? Gdzie szacunek do wyborców i do legniczan z
którymi się pan wita przechadzając po galeriach?
Z tego co obserwujemy zza płotu, psy przebywające na wybiegu zaczynają dziczeć. Pozbawione jakiegokolwiek kontaktu z człowiekiem przez ponad miesiąc, będą się nadawać nadawać do ponownej socjalizacji, co opóźni zainteresowanie nimi adoptujących i niepotrzebnie – tylko z winy ludzi - przedłuży ich pobyt w schronisku.
Panie
Boksa, czy te psy mają zakaz adopcji! NA JAKIEJ PODSTAWIE WIĘZI JE PAN I
IZOLUJE OD LUDZI zabierając szansę na wolność?????
***** Dzisiaj psy wyprowadzane przez
"wolontariuszkę" LPGK wróciły ze spaceru z krwawiącymi łapami. Zostały
wprowadzone do boksu, którego podłoga po chwili pokryta była krwią (zanim
zdążyłyśmy zrobić zdjęcie - bo najpierw pobiegłyśmy po pomoc – pracownicy
szybko zmyli ślady krwi). Natychmiast zgłosiłyśmy to pracownikowi. Jego reakcja
była taka, że o tym wie i nic w tym temacie nie zrobi, zaś stojącą obok niego
"wolontariuszkę" LPGK, która doprowadziła psy do tego stanu, strasznie to
rozbawiło i zaczęła się śmiać. Pytamy więc: po co ta osoba przychodzi do
schroniska? Wszystko to, co wywalczyłyśmy wcześniej dla psów, przestaje mieć
teraz znaczenie. Swoją obecnością przyklepuje każde zaniedbanie pracowników i utwierdza ich w
przekonaniu, że mogą się zachowywać tak, jak kiedyś, gdy nikt im się po
schronisku nie kręcił.
Przy okazji tej konfrontacji, dowiedziałyśmy się, że pies w stanie zagłodzenia przebywający w
boksie 9H ma zablokowany właz do wychodzenia na zewnątrz - z naszego powodu!!!
Właśnie po to, żebyśmy nie robiły mu zdjęć i nie pokazywały światu jego złego
stanu zdrowia – tego, że mu się w schronisku nie polepsza i że tak naprawdę
wegetuje czekając w mękach na śmierć, która go wcześniej czy później w tym
miejscu dopadnie. To mówi "wolontariuszka" LPGK, która robi z siebie męczennicę i wmawia
wszystkim jak ciężko i z jakim poświeceniem „pomaga psom”… Apel o pilną adopcję!
Podobnie
było w kilku innych przypadkach, które zgłaszałyśmy a psy nie otrzymywały pomocy
i po tygodniu znikały bez słowa ze schroniska i ze strony internetowej – tak
jakby nigdy ich w tym miejscu nie było. Zaznaczyć należy, że przy większości zgłoszeń także była obecna "wolontariuszka"LPGK, która większość czasu
spędza właśnie z pracownikami.
Kolejny
przykład: pies wraca ze spaceru i pracownik wrzuca go – dosłownie! - w brutalny
sposób, za skórę do boksu a
"wolontariuszka"LPGK bez wzruszenia to obserwuje. Kiedy my wyprowadzałyśmy psy, nigdy
nie pozwalałyśmy na takie zachowanie i zawsze interweniowaliśmy, co dawało
pozytywne efekty. Teraz wszystko wróciło do „normy” sprzed lat.
Dziewczyno
czy ty masz sumienie? Jeśli na tym ma polegać twoja „służba dla psów” o której
tylko potrafisz mówić, to lepiej będzie dla nich, kiedy odpuścisz sobie tą
fałszywą troskę, która nie dość, że im nie służy to jeszcze pogłębia
skandaliczne zachowanie pracowników z jakim od kilku lat walczymy!
A był taki
okres, kiedy wydawało się, że pracownicy są już prawie socjalizowani i w miarę
uczuleni na krzywdę zwierząt… niestety pojawienie się jednej-nieodpowiedniej osoby
zniszczyło naszą pracę i doprowadziło do powrotu starych
przyzwyczajeń - samą tylko obecnością i przyzwoleniem...
**********
I tak,
bez żadnych zmian i nadziei na lepsze mija kolejny dzień schroniskowym biedakom - pozamykanym i będących
na łasce ludzi pozbawionych uczuć wyższych…
"Pomóżcie nam wydostać się stąd !!!!"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz