http://legnica.naszemiasto.pl/artykul/1131819,legnica-jaki-jest-los-zwierzat-w-schroniskach,id,t.html
Niestety w wielu kwestiach Pan Boksa minął się z prawdą:
- „sporadycznie zdarza się, żeby któryś umarł”, ale jednak zdarza się… Bywają sytuacje, kiedy psy trafiają do schroniska w naprawdę niezłej formie, a potem przestają jeść, cierpią na problemy trawienne, chudną i zaledwie po paru tygodniach umierają w strasznych mękach. Nie są leczone, ponieważ zabija je sama atmosfera w schronisku – tęsknota, samotność, zimno, brak ruchu. W takich sytuacjach, kiedy psy są już w agonii, nie poruszają się, załatwiają pod siebie, kierownik nie pozwala na eutanazję, ponieważ uważa ją za niehumanitarną. Ostatnie przypadki takich zgonów miały miejsce 18 sierpnia i 16 października.
-największe i najbardziej szokujące kłamstwo kierownika: „Do dyspozycji mają trawiasty wybieg”. Otóż w legnickim schronisku NIGDY NIE BYŁO I NIE MA WYBIEGU DLA PSÓW! Zwierzęta opuszczają boksy tylko z wolontariuszami, którzy wyprowadzają je na spacery na terenie Lasku Złotoryjskiego.
-„Bywały i takie miesiące, kiedy do ludzi trafiało ponad 50 psów” – absurd, taki miesiąc jeszcze się nie zdarzył odkąd do schroniska przyjeżdżają wolontariusze. Taka liczba to ponad połowa psów przebywających aktualnie w schronisku. Musiałoby to oznaczać ogromną rotację, tymczasem niektóre psy są tu już od kilku lat. Przykładem może być Hana, suczka która przebywała w schronisku od 2005 i dopiero w tym miesiącu wolontariuszkom udało się znaleźć jej nowy dom.
Niestety nadal w schronisku znajdują się psy o "długim stażu" - Bosman od 2008 roku czy Ares od 2009 roku.
-„Wszystkie psy trafiające do schroniska są kastrowane lub sterylizowane” – to KŁAMSTWO! Sterylizacje zaczęto przeprowadzać dopiero niedawno za pieniądze przekazane na ten cel przez niemiecką fundację, z którą wolontariuszki nawiązały kontakt i uzyskały jej wsparcie. Oczywiście nie obyło się bez utrudniania: po pierwsze okazało się, że tak długo istniejąca instytucja jak legnickie schronisko nie posiada własnego konta bankowego!! Wolontariuszki musiały dosłownie wyprosić założenie konta przez Urząd Miasta dla wpłat charytatywnych na cele pomocy zwierząt przebywających w legnickim schronisku. Pieniądze na sterylizację fundacja przelała w styczniu 2011, jednak zabiegi rozpoczęto dopiero w kwietniu po wielu interwencjach wolontariuszek i samej Fundacji - która zniecierpliwiona tak długim załatwianiem spraw, zrezygnowała z dokonywania dalszych wpłat w przyszłości dla tej placówki. Przed nawiązaniem tej współpracy kierownik nie starał się o jakiekolwiek wsparcie w finansowaniu tych zabiegów, ponieważ uważał je za niepotrzebne. A nawet teraz sterylizacje dotyczą tylko psów „losowo” wybranych przez kierownika. Pozwolę sobie jeszcze raz posłużyć się przykładem Hany – w schronisku od 2005 roku i niewysterylizowana!
- „Odrobaczone, zdrowe, odkarmione” - zdecydowana większość psów ma straszną biegunkę, wiele jest też niemiłosiernie zapchlonych (wręcz schodzi im sierść, przykład – bokserek Pręguś, wolontariuszki kupiły i założyły mu obrożę przeciwpchelną, niestety pracownik schroniska ściągnął ją i wyrzucił do śmieci), leczenie poważnie chorych psów finansują wolontariuszki (przykład – suczka Diana przebywająca obecnie w boksie 10H).
Nie mogę uwierzyć w to, że nie możecie otrzymać wsparcia od prezydenta naszego miasta - a może nikt nie próbował??? - nie wyobrażam sobie żeby prezydent był obojętny na tego typu sprawy i żeby nie zainterweniował (?)
OdpowiedzUsuńW najbliższym czasie opublikujemy naszą korespondencję (którą prowadzimy od 2009 roku) z Urzędem miasta na temat schroniska i sami będziecie mogli Państwo ocenić jak jest traktowana sprawa schroniska. Oprócz tego w sekretariacie Pana Prezydenta czekają kolejne listy. Dziękujemy za zainteresowanie blogiem i zachęcamy do dalszego śledzenia:)
OdpowiedzUsuń