Strony

poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Pechowa historia Barrego...


Barry, odmiana kaukaza potrzebuje pomocy! Przeczytaj, udostępnij, pomóż! Proszę ,nie bądź obojętny na tego posta...

Pechowa historia Barrego…

Barry, duży pies, odmiana rasy kaukaz. Został oddany do schroniska w zeszłym roku, bo niby rzucił się w stronę właścicielki. Z tego powodu, pracownicy potraktowali go za karę dotkliwie i zamknęli go w malej i nieprzystosowanej na tak długi pobyt psa klatce pod wiatą, w której przesiedział wiele dni – nie wypuszczany nawet na chwilę. Te okoliczności sprawiły, że robił się coraz bardziej agresywny i groźnie ujadał w stronę ludzi. Dopiero dzięki interwencji wolontariuszy został przeniesiony do normalnego boksu. Tak trafił w ręce wolontariuszy, którzy zatroskani jego losem, od razu zaczęli go socjalizować. Trwało to „chwilę” i po tygodniu pies był już nasz. Przy właściwych ludziach zmienił się całkowicie i stał się przytulakiem, spragnionym głaskania i kontaktu z człowiekiem. Jeszcze go odkarmiliśmy, bo był mocno zabiedzony jak na swoją rasę, przez co być może i zły na poprzednią właścicielkę. Najedzony i przytulany stał się idealnym psem do dobrej adopcji.






I przyszła chwila, kiedy do niej trafił. To był świat jak z bajki: ranczo z całym zwierzyńcem żyjącym ze sobą w symbiozie – kozy, owieczki, króliki, kury, gęsi, indyki. Wszystko to polane miłością człowieka, który stworzył to miejsce do podziwiania, a nie do zarabiania. Barry szybko dostosował się do nowych warunków, chociaż nie od razu załapał o co chodzi i po drodze wyrządził trochę szkód… Jednak miłość do nowego człowieka sprawiła, że zmienił się dla niego, by tylko zostać w tym wspaniałym miejscu. I tak, chodził już wolno pomiędzy wszystkimi zwierzętami i kiedy nie patrzył w oczy swojego człowieka, to szczęśliwie kładł się przy jego nogach, byle być blisko.







Niestety, bajki w życiu się nie zdarzają a jeśli już, to szybko się kończą… I tak przyszła choroba, która dobremu człowiekowi uniemożliwiła kontynuowanie jego pasji. Trzeba teraz wszystko zlikwidować. Większość zwierząt została już oddana za pół darmo, teraz przyszedł czas na psy. Mniejszy, rezydent trafi do mieszkania swojego opiekuna i będzie musiał nauczyć się życia w ograniczonej przestrzeni w mieście. Niestety, Barry jest na mieszkanie za duży… 

  

 


W związku z tym, zwracamy się do wszystkich ludzi dobrej woli o pomoc w znalezieniu temu mądremu psu dobrego domu, w którym zamieszka już na stałe. Trzeba przerwać łańcuch pecha w życiu tego psa, a przede wszystkim nie pozwolić, by znów trafił do schroniska.




Pies w typie rasy kaukaz, jest psem wymagającym zarówno odpowiednich warunków życia, jak i odpowiedniego człowieka. Nie może zatem żyć w mieszkaniu i w centrum miasta. Jego opiekun, nie może być osobą słabą psychicznie i fizycznie – te psy muszą być zdominowane silniejszym charakterem człowieka, by w pełni się mu oddały i były karne. Także trzeba mieć siłę, by móc się z psem bawić, czy chodzić na spacery. 

Ponieważ adopcja Barrego ma wiele wymagań, bardzo prosimy o udostępnianie nasze prośby w całej Polsce, bo nie wiadomo czy w pobliżu znajdzie się osoba je spełniająca. Prosimy, nie bądźcie obojętni na los tego psa – przeczytajcie i udostępnijcie innym, być może trafi to do odpowiedniego człowieka, który zapewni mu stały i bezpieczny dom już na zawsze…


poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Przekraczają granice...

Nasze ostatnie posty zamiast wyczulić bardziej uwagę pracowników na psy, spowodowały zaostrzenie negatywnych zachowań. Wynika z tego, że pracownicy nie liczą się nie tylko z wolontariuszami, ale także z Prezydentem Miasta Tadeuszem Krzakowskim, który o ostatnich wydarzeniach w schronisku jest informowany niemal na bieżąco.

Świadczy to, że albo są tak pewni swoich stanowisk, że nie ruszy ich sam Prezydent albo…. że są już na wylocie i wszystko im jedno.

I tak, sytuacja z tego tygodnia kiedy to pies został wydany do adopcji osobie nietrzeźwej, a żeby zachować formalność powiedziano,by to kolega – kierowca wziął psa na swój dowód tożsamości(!). Takich rzeczy nawet wcześniej unikano i jeśli w schronisku byli inni wolontariusze odmawiano adopcji lub załatwiano to tak, żeby nikt nie zauważył. A tym razem, nietrzeźwy mężczyzna wybrał psa i wcale nie krył się z tym, że to pies dla niego. Pracownicy nie zareagowali nawet wtedy, kiedy zwrócili im uwagę obecni przy wszystkim wolontariusze. Powiedzieli, że formalnie jest ok i reszta ich nie obchodzi (!)


Akurat trafiło na psa po przejściach, który trafił do schroniska z wielką raną na szyi po wrośniętym łańcuchu…




Taki los czeka na psy z legnickiego schroniska, nad którymi pracują wolontariusze, żeby je socjalizować, zmienić psychiczne nastawienie do ludzi, którzy je zawiedli, reagują na wszystkie niedogodności, by niepotrzebnie nie cierpiały i wyprowadzają na spacery. A często po tej całej, dobrowolnej pracy pies trafia do gorszych warunków, niż miał w schronisku!
Kto jest temu winien? Oczywiście niedostosowana do tej pracy załoga schroniska, której nie interesuje los zwierząt a jedynie wypłata na koniec miesiąca i święty spokój. 

Właściwi ludzie już przy próbie adopcji  łatwo mogą ocenić sytuację i zablokować złą adopcję. Tak się robi w dobrze prowadzonych schroniskach, nie wspominając już o wizytach przed i po adopcyjnych, których u nas się nie praktykuje. Natomiast ludzie wiedząc, że mimo zostawienia swoich danych i tak nie zostaną pociągnięci do żadnej odpowiedzialności nawet kiedy adoptowanego psa porzucą, też traktują to tylko jako formalność. Czy tak powinny wyglądać adopcje żywych istot?

Większe sito przeszkód jest przy nabyciu uprawnienia do wyprowadzania psów na spacery. Wolontariusze muszą wysłuchać szkolenia, podpisać porozumienie, spełnić – nie tylko formalnie – szereg wymogów oraz słuchać się złośliwej załogi.
Nigdy nie wydano psa na spacer osobie nietrzeźwej! A przecież to mniejsze niebezpieczeństwo, kiedy pies opuszcza schronisko z nieodpowiednim człowiekiem tylko na chwilę, NIŻ kiedy TEN zabiera go ze sobą do domu…

Czemu te zależności są tak odwrócone?
Bo zajmują się tym niewłaściwi ludzie!
Kiedy to w końcu dotrze do tych co trzeba???!

***************

Kolejnym utrudnieniem jakie chyba złośliwie zafundowali psom pracownicy w tym tygodniu, było malowanie krat z psami w środku! Nie dość, że upał taki, że nie ma czym oddychać, psy pod nowym – niedostosowanym zadaszeniem nie mają krzty cienia, to jeszcze zaatakowano ich chemikaliami! 
Pamiętajmy, że psy mają węch dużo bardziej wrażliwszy niż ludzie, jak bardzo się więc męczyły? 



Wcześniej unikano takich sytuacji i przenoszono psy na czas malowania czy remontu, teraz zupełnie się tym nie przejęto! Dlaczego??? Co się stało, że pracownicy pokazują swoją butę tak oficjalnie?!

To są kolejne mocne dowody przeciwko obecnym pracownikom. Ile jeszcze muszą się nacierpieć zwierzęta, żeby ta załoga została w końcu w CAŁOŚCI pozbawiona pracy przy żywych istotach?... 

Tylu jest chętnych na ich miejsce, którzy oprócz pracy deklarują miłość do zwierząt! Po co trzymać tych, którzy męczą siebie i innych? Komu ma służyć taka polityka?...

************
Ponad 20 puszek karmy zostało dziś zużyte do dokarmiania zwierząt, które dostają tyle samo bez względu na rozmiar czy indywidualne zapotrzebowanie.


W tym samym czasie magazyny schroniska pękają w szwach...

**********
Nowe, porzucone mordki…















poniedziałek, 13 sierpnia 2018

" Złośliwy jak pracownik schroniska"...


Miało być zupełnie o czymś innym – miłym, ale niestety, pracownicy schroniska nie dadzą nam odetchnąć od horrorów, których są twórcami…

Miałyśmy nadzieję, że po ostatnim poście w którym opisałyśmy obiecujące spotkanie z władzami, zmiany będą widoczne niemalże od razu. Niestety, w tę sobotę było tak nerwowo jak za dawnych czasów i to za sprawą pracownika, który do tej pory był jedynie biernym wykonawcą poleceń pracowników pracujących z dłuższym stażem i pewniejszych siebie.
Pierwszy punkt zapalny poznałyśmy z opowieści wolontariuszy i aż wierzyć nam się nie chciało.
Otóż zdenerwowany mężczyzna chciał oddać swojego dużego, starego psa (pomijamy wrażliwość i etykę takiego działania). Pracownik mimo kilku prób powrotu tego człowieka do schroniska odmawiał, nie wskazując żadnego innego rozwiązania. Natomiast wolontariuszki będące świadkami zajścia nazwał szantażystkami (!) A to one po wszystkich tych nieudanych próbach porozmawiały z mocno już zirytowanym człowiekiem, by nie  porzucił psa gdzieś indziej, w niehumanitarny sposób. Człowiek ten obiecał, że nic takiego nie zrobi, jednak gdyby nie wolontariuszki mogłoby się to różnie skończyć…
Tak naprawdę nie wiemy czy pies faktyczne nie ucierpiał, jednak postawa pracownika tylko przybliżała do drastycznego rozwiązania, zamiast je zniwelować. O czym to świadczy?...

Nie trzeba było długo czekać, byśmy i my przekonały się o złośliwości tego pracownika.
Przed schroniskiem dzieliłyśmy wędzone kości podarowane przez darczyńców tak, żeby więcej psów mogło je otrzymać. Były przez to ubrudzone ziemią i liśćmi, dlatego w schronisku umyłyśmy je wodą ze szlaucha. Kiedy zobaczył to pracownik, natychmiast zakręcił wodę na całym schronisku (!). 
Upał, 12 godzina, psy przestają wychodzić na spacery z powodu gorąca, a pracownik złośliwe zakręca wodę!  Podczas takich upałów wszędzie się mówi się o wystawianiu i użyczaniu sobie wody, a w schronisku zakręca się ją przed ludźmi?! SKANDAL!

Świadczy to o tym, że Prezydent albo zmienił zdanie po naszym spotkaniu, albo jeszcze (?) jego uwagi nie dotarły na Ceglaną. Panie Prezydencie, czy Pan nas okłamał?...

Kolejne niezmienione zaniedbania możemy opisać na przykładzie jednej suczki.
Staruszka, ledwo trzymająca się na łapach została sparowana z inną – młodą, silną i zdrową, a dodatkowo kilka razy większą suczką!


Oprócz tego, sunia była wybrudzona odchodami – kałem i moczem tak, że aż siadały na niej muchy…


Zadaszenie które przepuszcza słońce i nagrzewa boksy (kierownik uparcie twierdzi, że je pochłania (???!) jeszcze bardziej ją osłabiały, co było widać i słychać w nieustannym dyszeniu, przechodzącym  w charczenie…




Do tego dochodziły jeszcze śliskie kafle, na których taka słabina z trudem łapała równowagę i z wysiłkiem stała w miejscu.

Boksy przy budynku to największe problemy w schronisku. Niestety, obojętne władzy i ludziom, którzy niekiedy kiwnięciem palca mogliby to zmienić.

Kolejne dwa, świeże przykłady, kiedy to przez śliskie, popękane, ruszające się i nieprzytwierdzone kafle psy doznają urazów łap, czemu  cały czas zaprzeczają pracownicy.
Świeża suczka ma uniesioną i bezwładną przednią łapkę, na której zupełnie nie staje. 


Psica wyje i widać że cierpi. Weterynarz widział ją i stwierdził… że to stare złamanie (!) więc nie objął jej żadną opieką! Nie dał nawet tabletek przeciwbólowych!  A uraz wygląda na poważny - podejrzenie zerwania więzadła krzyżowego - bez operacji suńka nigdy nie stanie na łapę! W pierwszej kolejności każdy normalny weterynarz zrobiłby prześwietlenie!


Natomiast inny piesek, który przebywał w baksie hotelowym, a teraz jest już w zewnętrznym, ma problem z obiema przednimi łapami, które stawia sztywno i powoli, przez co ma duże problemy z wejściem do budy. Psiak trafił do schroniska ze zdrowymi łapkami, co widać na zdjęciach z 21.07.



Po krótkim pobycie na niedostosowanym i niebezpiecznym dla zwierząt podłożu, teraz już ledwo chodzi.


Przypominamy co mówią przepisy :

A w naszym schronisku dzięki popękanym fugom jest lęgowisko robali!











I jeszcze o zamykaniu dwóch psów w boksach z jedną budą, podczas gdy w boksach po przeciwnej stronie, w których przebywają pojedynczo duże psy, znajdują się dwie budy…(?)
Na filmie widać suczki, z których jedna jest większa i dominuje nad drugą. Nieśmiała zaś jest objęta przez wolontariuszy socjalizacją i pracą nad pewnością siebie. W tej sytuacji pracownicy wszystko psują, czym przyczyniają się złośliwie do dłuższego cierpienia niewinnego stworzenia.


Panie Prezydencie, jedyne rozwiązanie to wymiana CAŁEJ załogi, która nie radzi sobie z pracą przy zwierzętach.  Przecież przyznał Pan nam rację….

niedziela, 5 sierpnia 2018

Zapachniało optymizmem :)


W ostatni wtorek zainicjowaliśmy jako wolontariusze spotkanie u Prezydenta Miasta – właściciela schroniska, któremu jako mieszkańcy powierzyliśmy opiekę nad bezdomnymi zwierzętami z naszej gminy. Na spotkaniu obecny był także obecny Prezes LPGK, odpowiedzialny za zarządzanie schroniskiem. 

Chcemy przekazać Państwu, że pierwszy raz odniosłyśmy wrażenie, że coś może zmienić się na lepsze :) Wiemy  że idą wybory, ale jeśli można dzięki temu pomóc realnie zwierzętom, o co zabiegamy od 9 lat, to wchodzimy w to! Oczywiście zobaczymy, czy omówione punkty sporne zaczną wchodzić w życie i będziemy miały ogląd czy jest to faktyczna deklaracja, czy tylko kiełbasa wyborcza. Będzie to o tyle łatwe, że większość zmian o jakie zabiegamy nie potrzebuje czasu ani pieniędzy tylko dobrej woli, dlatego tłumaczenie, że musimy czekać nie ma tu zastosowania ;)  Zresztą 9 lat chyba wystarczy?...
Będziemy opisywać Państwu na bieżąco nasze spostrzeżenia w tej kwestii, ponieważ bez Was dużo byśmy nie zdziałały :)
Dziękujemy i bądźcie dalej z bezdomniakami – zarówno fizycznie w schronisku, jak i w necie – na blogu i FB.

Na spotkaniu opowiedziałyśmy także o jakości opieki weterynaryjnej jaka świadczona jest w schronisku.
Oto kolejny przykład zaniedbania weterynarza, który zapewne nawet nie ogląda psów umieszczonych bezprawnie w boksach tymczasowych na wybiegu.
A tam największe i najbardziej nieporadne staruszki, z których jeden ma ropiejące i nieleczone oko :(




Mamy nadzieję, że problem fachowej i specjalistycznej opieki weterynaryjnej nad psami zostanie wkrótce rozwiązany. Są na to duże szanse ;)


Jednak obsługa schroniska nadal próbuje obchodzić swoimi sposobami wprowadzone zmiany, by ludzie dowiedzieli się o nich jak najpóźniej... 

Przykładem jest WIELKA zmiana dotycząca godzin otwarcia schroniska w okresie maj – październik, która weszła w życie z dniem 1 sierpnia. i tak :

w dni powszednie schronisko czynne jest teraz od 8 do 18 !!!!

-  w soboty i w niedziele po staremu - w soboty do 15, zaś w niedziele nadal schronisko zamknięte...


Pamiętamy, że kiedy zabiegałyśmy o to kilka lat temu, otrzymałyśmy odpowiedź, że taka zmiana jest NIEMOŻLIWA. Po kilku latach stała się jednak faktem. Można? Można! Tylko CHCIEĆ trzeba.

Dzięki temu psy zyskają więcej spacerów, a ludzie będą mogli wyprowadzać psy na spacery popołudniami, kiedy wrócą z pracy. Zwiększy się też możliwość adopcji, która do tej pory odbywała się w godzinach pracy większości ludzi.

Niestety, w schronisku nikt o przedłużonym do godziny 18 funkcjonowaniu nie mówi wolontariuszom, zaś tablica z godzinami przed schroniskiem nadal stara i wprowadzająca w błąd. A przecież nie zajmie dużo czasu i wysiłku naklejenie taśmy z wypisaną nową godziną 18.  Tylko po co?... Owszem pracownicy zostają już do 18, ale jeszcze przez jakiś czas jedynie sobie posiedzą, bo nikt nie wejdzie na teren schroniska widząc starą tabliczkę.




I tak działa wszystko w tym miejscu, bo załoga bardziej skupia się nad tym, co robić, by nic nie robić niż na faktycznej pracy, a jeśli coś jest już nieuniknione, to możliwie najdłużej oddala to w czasie…

***********************

Na koniec podziękowania dla anonimowych wrażliwców, którzy w upały nie skupiają się tylko na sobie, ale myślą także o istotach, które bez ludzi nie poradziłyby sobie w mieście.

Chodząc na spacery ze swoimi psami zauważyłyśmy w różnych miejscach pojemniki z wodą dla zwierząt. Dzięki temu ptaki, koty a przede wszystkim jeże mogą przetrwać upał. Niestety, miasta są już tak zabetonowane, że samodzielne znalezienie wody przez te stworzenia graniczy z cudem:(



Doceniamy i dziękujemy, bo to wzruszające, choć powinno być normalne i powszechne.
Takie zachowanie  jest właśnie miarą człowieczeństwa!


Zachęcamy również Państwa, do wystawiania pojemników z wodą i/lub ich uzupełnianiu, zwłaszcza w okresie upałów bez deszczu.


Przed niektórymi marketami stoją miski, tyle że często są puste, a przecież same się nie napełnią...
Każdy z nas ma takie same obowiązki wobec słabszych, więc nie oglądajmy się na obsługę, tylko sami nalejmy wodę.

Bierzmy zatem przykład od Ludzi prze duże „L” i twórzmy nową, lepszą rzeczywistość.

***************************

Nowe, skrzywdzone pyszczki pozdrawiają zza krat…