Strony

niedziela, 27 października 2013

26 października w schronisku i historia Gucia


Tym razem zaczniemy od historii Gucia - pieska, który trafił do schroniska już po raz drugi. Gucio (to jego prawdziwe imię) nie jest psem bezdomnym. Ma on właścicielkę - schorowaną, niewidomą staruszkę -  z którą mieszkał nad rzeką przy ulicy Krętej. Gucio to malutki i stary piesek, który nikomu nie robił krzywdy, a ponieważ jego pani nie była w stanie wychodzić z nim na spacery, samodzielnie wychodził z domu nad rzeką. Nigdy nie zapuszczał się do parku czy do miasta, zawsze pozostawał blisko domu. Trwało to wiele lat, dopóki Straż Miejska - nie mając innych zadań które usprawiedliwiałyby jej istnienie - zajęła się wyłapywaniem psów w naszym mieście. Wszystko byłoby w porządku, jeśli faktycznie zajmowała by się ona psami bezdomnymi lub porzuconymi, które nie mają gdzie mieszkać i wałęsają się po ulicach. Jednak jej działalność jest zupełnie bezmyślna! Wcześniej, kilka razy zabierali psa sprzed nosa właścicielki, tylko dlatego, że szedł przy niej bez smyczy - pies towarzyszy kobiecie w pracy a jego pani zajmuje się sprzątaniem klatek. Teraz z kolei konsekwentnie wyłapują staruszka sprzed domu w którym mieszkał wiele lat i nikomu nie robił krzywdy. Ile psów wyłapywanych jest w ten sposób w Legnicy i niepotrzebnie zajmują miejsce tym, które faktycznie są bezdomne i potrzebują pomocy? Z pewnością łatwiej jest złapać psa udomowionego, niż bezdomnego, który przeważnie boi się ludzi i skutecznie  przed nimi ucieka . Czy w takim razie chodzi tylko o wyniki i bardziej liczy się ilość wyłapanych psów bez względu na ich sytuację?
Wracając do Gucia - tym razem raczej nie zostanie on wykupiony z niewoli. Rodzina starszej pani, która z nią nie mieszka, nie jest w stanie zająć się  psem i zmienić jego przyzwyczajeń, a ponieważ oznaczałoby to, że z tego powodu kolejny raz trafi do schroniska, staje się to bezcelowym działaniem...
Chyba w dążeniu do wyeliminowania psów z miejskiego krajobrazu zapędziliśmy się za daleko...
 Tym razem karę za to poniesienie ten stary piesek, który resztę swojego życia spędzi zamknięty w klatce i jego właścicielka, która została pozbawiona jedynego  towarzysza w swoim życiu i nie ma siły o niego walczyć.


****


CD. stałego tematu - KAFLE.
W każdą sobotę obserwujemy nowe dziury i zapadnięcia kafli w boksach hotelowych, w których psy stoją w wodzie
 


...jak również nowe pęknięcia coraz bardziej niebezpieczne dla przebywających w nich psów
boks nr 10





wszystkie powyższe zdjęcia dotyczą tylko jednego boksu! w którym przebywa obecnie stary, schorowany pies

a ponadto:







...i po raz wtóry walka z grawitacją o utrzymanie się w pionie kolejnego nieszczęśnika
 
Czy zarządca schroniska - LPGK   i jego właściciel - Prezydent Miasta Legnicy  nadal uważają, że przeprowadzili "gruntowny remont schroniska"? Czy przebywanie zwierząt w takich warunkach nie jest łamaniem prawa? Skoro nasze władze nadal tego nie dostrzegają, musimy poczekać na opinię władz nadrzędnych.

***
W ostatnim tygodniu pisałyśmy o tym, że do schroniska trafia ostatnio dużo zaniedbanych psów. Niestety w miejscu, gdzie teoretycznie powinny otrzymywać pomoc, nikt nie zajmuje się ich pielęgnacją która pomogłaby ulżyć im w cierpieniu. Ten piesek już drugi tydzień przebywa w schronisku, mamy nadzieję że jest leczony - jest wyłysiały na większej powierzchni ciała. Jednak w miejscach gdzie ma włosy, jego sierść jest mocno skołtuniona i posklejana tak, że sprawia mu problemy przy poruszaniu się. Dodatkowo ma całe uszy wewnątrz oblepione rzepami które są tak wplątane, że jedynie nadają się do wygolenia. Ponadto przebywając w boksie dolepiają mu się do tej "masy" odchody, co sprawia że pies wygląda odpychająco i śmierdzi. Czy w takim stanie ma on szansę na znalezienie właściciela? Panie kierowniku, zaadoptowałby pan takiego pieska? 
Pracownicy schroniska zatrudnieni są na stanowisku "pielęgniarz". Czy to nie zobowiązuje ich m.in. do PIELĘGNACJI tak zaniedbanych i dodatkowo schorowanych zwierząt?



 

***


Chciałybyśmy też zwrócić Państwa uwagę na dużego psa w typie wilczarza irlandzkiego, który przebywa w schronisku już od wiosny. Trafił tu w bardzo dobrej kondycji, niestety jego stan drastycznie się pogorszył. Pies, pozbawiony kontaktu z człowiekiem, popadł w depresję. Prawie zupełnie nie porusza się w boksie. Reaguje tylko na widok znanych mu osób. Przez resztę czasu siedzi nieruchomo. Co gorsze przestał jeść, jest to po części spowodowane jego stanem psychicznym, ale także stanem uzębienia, które nie pozwala mu na jedzenie suchej karmy. Jego miska jest zawsze pełna, niestety jest to tylko suchy pokarm, którego on nie je. Pies jest już dramatycznie wychudzony. Na pierwszy "rzut oka" tego nie widać, ponieważ jego kudły są długie, jednak kiedy się go głaszcze, czuje się jedynie sterczące kości, żebra które można policzyć a brzuch jest całkiem zapadnięty. Oczywiście jedynym ratunkiem dla niego byłaby adopcja, jednak dopóki nie otrzyma on szczególnej opieki, jego stan nie zachęci nikogo do zabrania go do domu. Pies powinien dostawać przede wszystkim karmę z puszek - którą przywozicie Państwo do schroniska, o czym do nas piszecie i co możemy także obserwować na miejscu - której jest więcej niż kiedykolwiek wcześniej! W związku z tym, żaden pies w schronisku nie powinien być już wychudzony. Jednak czy pracownicy  zawracają sobie głowę tym, jaki pies potrzebuje miękkiego pokarmu bardziej niż inne? czy - jak przy wyprowadzaniu na wybieg - psy dostają karmę "po kolei jak idzie" a nie według potrzeb. 
Pies "ginie w oczach" i staje się tak osowiały, że obawiamy się, by nie była to jego ostatnia jesień...




wcześniej jeszcze miał nadzieję i był weselszy